Odpowiedź 140 godzin jest prawidłowa, bo dokładnie wynika z zastosowania podstawowych zasad kalkulacji robocizny w hydrotechnice. Chodzi o to, że mamy do naprawy umocnienie na obu skarpach cieku o długości 300 metrów, co daje razem 600 metrów bieżących do wykonania (liczymy każdą skarpę osobno, bo praca jest wykonywana dwukrotnie na każdej stronie). Nakład czasu wynosi 0,7 roboczogodziny na metr bieżący, więc dla całego zakresu to: 600 m x 0,7 r-g = 420 r-g. Zespół liczy 3 robotników, więc ten czas dzielimy przez liczbę osób: 420 r-g : 3 = 140 godzin. Takie podejście jest standardem w kosztorysowaniu robót budowlanych i hydrotechnicznych – zawsze trzeba wyliczyć najpierw ilość pracy, potem przeliczyć na czas zespołu. W praktyce pozwala to realnie zaplanować robociznę, rozłożyć pracowników i oszacować terminy wykonania. Moim zdaniem, takie proste zadania uczą przewidywania zasobów i są podstawą do wyceny całych inwestycji. Z doświadczenia wiem, że niedoszacowanie liczby metrów albo zapomnienie o podziale na wszystkie skarpy to typowy błąd początkujących kosztorysantów. Warto zawsze podwójnie sprawdzić, czy nie pominęliśmy żadnej z powierzchni roboczych, bo potem harmonogram może się całkowicie „rozjechać”. Dodatkowo, takie kalkulacje opierają się na katalogach norm branżowych, np. KNR lub KNNR, które wyznaczają standardy dla robót ziemnych i hydrotechnicznych. Umiejętność ich czytania i stosowania przydaje się w każdej pracy związanej z gospodarką wodną.
Często spotykam się z sytuacją, gdy ktoś niepoprawnie wylicza czas potrzebny na wykonanie robót, bo nie uwzględnia kilku kluczowych elementów kalkulacji. Przede wszystkim, typowym błędem jest zapominanie, że długość 300 metrów dotyczy tylko jednej skarpy, a zadanie mówi wyraźnie o obu – więc od razu podwaja się zakres robót do 600 metrów bieżących. Gdy ktoś przyjmuje liczbę 300 godzin, to najczęściej po prostu przemnaża 0,7 roboczogodziny przez 300 metrów, a potem wynik traktuje jako całkowity czas pracy zespołu, co jest niezgodne z podejściem branżowym. Kolejny, bardzo częsty błąd to pominięcie podziału pracy przez liczbę osób w zespole – norma daje nam ilość r-g (roboczogodzin), czyli łączny nakład dla wszystkich członków zespołu, ale potem trzeba ten czas podzielić przez realną liczbę robotników, by uzyskać rzeczywisty czas trwania robót. Z kolei odpowiedzi typu 420 czy 600 godzin często wynikają z przemnożenia zakresu prac przez nakład jednostkowy, bez żadnego podziału przez liczbę pracowników lub bez uwzględnienia, że prace należy wykonać na obu skarpach. Takie uproszczenie prowadzi do przeszacowania czasu, co w praktyce skutkuje niepotrzebnym wydłużeniem harmonogramu i zawyżonym kosztem robocizny. Według standardów branżowych, zawsze należy dokładnie określić zakres robót dla wszystkich powierzchni, do których odnosi się zadanie, i następnie wyliczyć nakład pracy jednostkowej, przeliczyć go na cały zakres, a na końcu podzielić przez liczebność brygady. Moim zdaniem, pominięcie któregoś z tych etapów to najczęstsza przyczyna błędnych wycen i planowania robót hydrotechnicznych, a skutki takich pomyłek widać potem na placu budowy w postaci opóźnień i nieporozumień z inwestorem.