Właśnie tak, 192 m³ to poprawny wynik, bo wszystko tutaj się zgadza zarówno pod względem obliczeń, jak i praktycznego podejścia do planowania transportu mas ziemnych na budowie. Kluczowe było policzenie czasu pełnego cyklu pracy pojazdu, czyli sumowania wszystkich czynności: załadunku (6 min), jazdy z ładunkiem (12 min), wyładunku (4 min) i jazdy powrotnej (8 min). Razem daje to 30 minut na jeden kurs, więc w ciągu 8 godzin (czyli 480 minut) taki środek transportowy wykona dokładnie 16 pełnych cykli (480 : 30 = 16). Każdy kurs to 12 m³ gruntu, więc w sumie 16 × 12 daje właśnie 192 m³. Takie podejście jest zgodne z praktyką branżową – zawsze trzeba pamiętać, żeby uwzględnić wszystkie fazy cyklu, bo nawet te krótsze czynności, jak wyładunek czy powrót, mogą znacząco wpłynąć na końcowy wynik. Branżowe standardy zarządzania logistyką budowy podkreślają, że dokładność w takich obliczeniach to podstawa efektywnego harmonogramowania robót ziemnych. Moim zdaniem, umiejętność szybkiego przeliczania takich sprawdza się potem nie tylko na egzaminach, ale i na prawdziwej budowie, gdy trzeba zaplanować dostawy i uniknąć przestojów sprzętu. Często w praktyce stosuje się dodatkowo współczynnik sprawności (np. 0,85), ale jeśli nie jest podany, przyjmuje się efektywność idealną. Warto też pamiętać, że jeśli na placu jest kilka pojazdów, trzeba to przemnożyć przez liczbę środków transportowych. Ta metoda pozwala oszacować nie tylko ilość dowiezionego materiału, ale i potrzeby logistyczne oraz ułatwia kontrolę nad kosztami inwestycji. Takie tematy są bardzo przydatne szczególnie przy większych robotach ziemnych, gdzie każda godzina pracy sprzętu to konkretne pieniądze.
Ten temat bywa zdradliwy, bo łatwo pominąć którąś fazę cyklu pracy transportu. Z mojego doświadczenia wynika, że najczęstszy błąd polega na niepełnym uwzględnieniu wszystkich elementów cyklu roboczego, czyli nie tylko samej jazdy z ładunkiem, ale również załadunku, wyładunku i jazdy powrotnej. Często ktoś dzieli całkowity czas pracy przez czas jednej z faz, np. tylko jazdy z ładunkiem albo nieuwzględnia powrotu, co prowadzi do znacznego zaniżenia lub zawyżenia liczby kursów. Drugi popularny błąd to pomnożenie ładowności przez liczbę godzin pracy, bez odniesienia się do czasu trwania pełnego cyklu. To poważne uproszczenie nie daje realnego wyniku i nie oddaje prawdziwej wydajności sprzętu w warunkach budowy. W praktyce przy planowaniu transportu mas ziemnych zawsze sumuje się wszystkie czynności od załadunku poprzez przewóz po rozładunek i powrót, bo tylko wtedy mamy rzeczywistą liczbę kursów możliwych do wykonania w danym czasie. Standardy branżowe wymagają takiego podejścia, żeby uniknąć niedoszacowania czasu pracy lub przeciążenia sprzętu. Często również niektórzy nie zamieniają godzin na minuty, przez co wychodzą im dziwnie wysokie lub niskie wyniki – to taki typowy błąd pośpiechu. Według dobrych praktyk, zawsze warto przeliczyć sobie każdy etap osobno, a potem jeszcze raz sprawdzić całość 'na chłodno'. Właśnie takie niedopatrzenia i uproszczenia prowadzą do niepoprawnych odpowiedzi, które potem mogą skutkować błędami logistycznymi już na budowie, jak np. niepotrzebne przestoje lub zatory na placu. Zwracanie uwagi na szczegóły to podstawa dobrej organizacji robót ziemnych i zarządzania sprzętem transportowym.