Głębokość ułożenia rurociągu to absolutnie kluczowy parametr, jeśli chodzi o jakość i bezpieczeństwo prac ziemnych związanych z układaniem instalacji podziemnych. Moim zdaniem często się o tym zapomina, a to błąd, bo właśnie od dokładnego zachowania tej głębokości zależy nie tylko trwałość rurociągu, ale też jego ochrona przed uszkodzeniami mechanicznymi, zamarzaniem czy wpływem czynników zewnętrznych. W praktyce stosuje się normy, które jasno określają minimalną głębokość ułożenia – na przykład dla rurociągów wodociągowych czy gazowych to zwykle minimum 1,0-1,2 m poniżej poziomu gruntu, ale bywa, że trzeba kopać głębiej, zwłaszcza w terenach narażonych na przemarzanie. Weryfikacja głębokości to standardowa procedura odbiorowa – używa się łaty, niwelatora, czasem geodeta potwierdza wartości na dokumencie. Osobiście uważam, że sprawdzanie tego parametru to nie jest tylko formalność – pozwala uniknąć późniejszych awarii, których naprawa potrafi być bardzo kosztowna i uciążliwa. Po wykonaniu wykopu i przed zasypaniem rurociągu warto zawsze dwa razy sprawdzić głębokość na całej długości, bo nawet drobne odchylenia mogą się później zemścić. Z mojego doświadczenia wynika, że na dobrej budowie głębokość jest pilnowana przez majstra jak oka w głowie i to jest według mnie jedna z ważniejszych rzeczy w pracy przy sieciach podziemnych.
W kontekście prac ziemnych związanych z układaniem rurociągu często pojawiają się mylne przekonania co do tego, jakie parametry podlegają kontroli jakości po zakończeniu robót. Szerokość dna rowka oczywiście ma znaczenie podczas samego wykonywania wykopu, bo musi zapewnić odpowiednią stabilność i miejsce na ułożenie rurociągu wraz z obsypką, ale po ułożeniu rury to już nie jest priorytetowy parametr kontrolny – w praktyce liczy się przede wszystkim czy rurociąg leży na wymaganej głębokości. Z kolei nachylenie skarp rowka to zagadnienie bardziej związane z bezpieczeństwem pracy – odpowiedni kąt nachylenia zabezpiecza przed osuwaniem się gruntu i wypadkami na budowie, jednak po ułożeniu rurociągu to już nie podlega ścisłej kontroli jakości związanej z odbiorem samego rurociągu. Czas wykonywania rurociągu natomiast jest parametrem stricte organizacyjnym – wpływa na planowanie budowy, terminy i koszty, ale nie jest objęty standardową kontrolą jakości (no, chyba że ktoś bada wydajność ekipy, ale to już inna bajka). Najczęstszym błędem jest skupianie się na aspektach technicznych wykopu jako całości, zamiast na kluczowym efekcie końcowym, czyli poprawnym położeniu rury na odpowiedniej głębokości. Dobre praktyki branżowe oraz normy, jak np. PN-EN 1610, jasno określają, że to właśnie głębokość ułożenia rurociągu jest jednym z podstawowych parametrów sprawdzanych podczas odbioru robót – i to według mnie należy zapamiętać na przyszłość. Koncentrowanie się na parametrach pomocniczych prowadzi do pominięcia najważniejszego celu całego przedsięwzięcia, czyli prawidłowego i trwałego posadowienia rurociągu.