Prawidłowo, ulepszenie gruntu przeznaczonego do wbudowania w nasyp rzeczywiście polega na jego skruszeniu, przemieleniu lub przesianiu. Chodzi o to, żeby uzyskać lepszą jednorodność materiału i usunąć zanieczyszczenia, duże kawałki czy grudy, które potem mogłyby przeszkodzić w prawidłowym zagęszczaniu i stabilności nasypu. W praktyce na budowie często wjeżdża przesiewacz albo walec z kolcami, który rozdrabnia większe bryły ziemi. Taki grunt łatwiej się zagęszcza, a efekt końcowy jest bardziej przewidywalny. Zresztą, zgodnie z wytycznymi np. WT-4 czy normami budowlanymi, wymagane jest, żeby frakcja gruntu była odpowiednio rozdrobniona i pozbawiona elementów organicznych czy zanieczyszczeń. Z mojego doświadczenia, jeśli się tego nie zrobi, to potem mogą powstać pustki albo różne osiadania, a tego inwestorzy i wykonawcy bardzo nie lubią. Dodatkowo, przesiewanie pozwala wyłapać kawałki korzeni czy materiałów obcych, które są totalnie niepożądane w nasypie drogowym. Taką metodę stosuje się szczególnie przy robotach ziemnych, gdzie liczy się nośność i trwałość konstrukcji, a każdy błąd potrafi wyjść po kilku miesiącach eksploatacji. Trzeba pamiętać, że sam proces ulepszania gruntu to jeden z kluczowych etapów przygotowania podłoża pod nasyp – bez tego ani rusz.
W robotach ziemnych bardzo łatwo jest pomylić poprawne działania związane z ulepszaniem gruntu z zabiegami, które w ogóle nie przynoszą oczekiwanego efektu, a czasem mogą wręcz zaszkodzić. Często spotykam się z przekonaniem, że zmieszanie gruntu z ziemią urodzajną może coś pomóc. Nic bardziej mylnego. Ziemia urodzajna, bogata w materię organiczną, kompletnie nie nadaje się do nasypów konstrukcyjnych, bo z czasem rozkłada się i powoduje nierównomierne osiadanie. To prosta droga do spękań i deformacji. Jeśli chodzi o zwiększanie wilgotności do jakiegoś konkretnego poziomu, na przykład do 30%, to też jest nieporozumienie. Optymalna wilgotność jest zależna od rodzaju gruntu, ale jej sztuczne zawyżanie, zwłaszcza powyżej wartości maksymalnej, prowadzi raczej do utraty nośności i rozmazania materiału, zamiast jego wzmocnienia. No i jeszcze temat dodawania materiałów rozpuszczalnych w wodzie – to wręcz działanie szkodliwe. Takie dodatki mogą powodować wypłukiwanie i niestabilność nasypu, a norma jasno mówi, że grunt musi być wolny od składników łatwo rozpuszczalnych, bo inaczej podczas deszczu czy pod wpływem wody te elementy zostaną wymyte, co znowu przekłada się na pustki i osiadania. W praktyce inżynierskiej najważniejsza jest jednorodność gruntu, odpowiednia frakcja i czystość materiału. Typowym błędem jest skupianie się na zmianie składu chemicznego lub wilgotności, zamiast na mechanicznym przetwarzaniu, które jest kluczowe dla jakości nasypu. Wbrew pozorom, to właśnie proste operacje jak kruszenie i przesiewanie gruntów dają najlepszy efekt przy budowie stabilnych konstrukcji nasypowych. Gdy pominiemy te etapy, narażamy inwestycję na poważne problemy eksploatacyjne i straty finansowe. Takie podejście jest niezgodne z zasadami sztuki budowlanej i dobrymi praktykami technicznymi.