Jeśli gospodarstwo stawowe otrzymuje materiał zarybieniowy (np. w postaci narybku czy wylęgu) z wyspecjalizowanych zakładów rybackich, to własne tarliska rzeczywiście nie są mu potrzebne. Tarliska służą do rozrodu ryb, czyli do uzyskiwania ikry i wylęgu bezpośrednio na miejscu. W praktyce, kiedy materiał do zarybiania jest kupowany z zewnątrz, można całkowicie zrezygnować z budowy i utrzymywania własnych tarlisk – to oszczędza czas, pieniądze i wymaganą wiedzę hodowlaną. Pozostałe typy stawów, jak zimochowy, stawy magazyny czy towarowe, dalej są kluczowe dla prowadzenia racjonalnej gospodarki stawowej, bo umożliwiają przechowywanie, odchów i dalszą produkcję ryb towarowych. Z moich obserwacji wynika, że coraz częściej rolnicy specjalizują się – jedni w produkcji materiału zarybieniowego, inni w dalszym chowie i tuczu. To pozwala zoptymalizować koszty i poprawić efektywność całej branży. Moim zdaniem, w gospodarstwie, które nie prowadzi własnej reprodukcji, tarliska to po prostu zbędny koszt utrzymania i miejsce, które można wykorzystać lepiej – np. pod dodatkowy staw produkcyjny albo magazynowy. Takie podejście jest zgodne z nowoczesnymi standardami produkcji rybnej i praktykami, które obserwujemy w Europie Zachodniej.
W gospodarstwie, które pozyskuje materiał zarybieniowy z wyspecjalizowanych zakładów rybackich, kluczowe jest zrozumienie podziału funkcji poszczególnych typów stawów. Zimochowy pełnią bardzo ważną rolę, bo zapewniają rybom optymalne warunki do przezimowania – w polskim klimacie to absolutny standard, nie da się ich pominąć, jeśli chcemy utrzymać zdrową obsadę przez kolejne sezony i zminimalizować straty zimowe. Stawy magazyny natomiast są miejscem czasowego przechowywania materiału zarybieniowego lub ryb handlowych przed dalszym przetransportowaniem czy sprzedażą. Gdy materiał zarybieniowy przyjeżdża z zewnątrz, to właśnie stawy magazyny pozwalają na jego aklimatyzację i segregację, co przekłada się na lepsze efekty w dalszym chowie. No i stawy towarowe to już podstawowy element każdego gospodarstwa nastawionego na produkcję ryb konsumpcyjnych – bez nich nie ma gdzie ryb tuczyć, to tak jakby próbować prowadzić mleczarnię bez krów. Częstym błędem jest utożsamianie pojęć „materiał zarybieniowy” i „ryby handlowe” – tymczasem to zupełnie różne etapy produkcji. Gospodarstwa, które nie mają własnych tarlisk, opierają się na dostawie młodych ryb, ale całą resztę infrastruktury muszą posiadać, by zapewnić im prawidłowy wzrost, zimowanie i magazynowanie przed sprzedażą. Praktyka pokazuje, że rezygnacja z tarlisk nie wpływa negatywnie na rentowność gospodarstwa, o ile pozostałe typy stawów są dobrze zaprojektowane i eksploatowane zgodnie z zasadami gospodarki stawowej. Rezygnacja ze zimochowów, stawów magazynów czy towarowych nie znajduje uzasadnienia ani w teorii, ani w praktyce branżowej. Tarliska są po prostu niepotrzebne, jeśli nie prowadzimy własnej reprodukcji – i tyle.