Poprawne wyliczenie średniego opadu dla okresu od kwietnia do września polega na zsumowaniu wszystkich wartości miesięcznych, a następnie podzieleniu ich przez liczbę miesięcy. Tutaj te dane to: 37,3 mm (kwiecień), 75,6 mm (maj), 61,0 mm (czerwiec), 89,1 mm (lipiec), 74,2 mm (sierpień) oraz 55,2 mm (wrzesień). Po dodaniu wszystkich mamy łącznie 392,4 mm. Dzieląc przez 6 miesięcy wychodzi 65,4 mm – czyli dokładnie mieści się w przedziale 61–70 mm. Takie obliczenia są bardzo przydatne nie tylko na papierze, ale też w praktyce, np. w rolnictwie, gdzie średnia opadów ma wpływ na wybór upraw czy planowanie nawodnienia. Moim zdaniem, czasem przeliczenie takich danych na własną rękę daje więcej zrozumienia niż samo patrzenie w tabelę, bo od razu widzisz, jak duże są wahania między miesiącami i jak to się przekłada na ogólną sytuację klimatyczną danego miejsca. W hydrologii czy planowaniu wodnym często właśnie średnia wielolecia jest brana pod uwagę przy projektowaniu systemów odprowadzania wód czy zbiorników retencyjnych. Branżowe standardy, np. stosowane przez IMGW czy w gospodarce komunalnej, kładą nacisk na analizę takich wartości średnich, żeby nie polegać na pojedynczych ekstremach, tylko patrzeć na dłuższą perspektywę. Z mojego doświadczenia wynika, że umiejętność samodzielnego wyciągania takich wniosków jest bardzo ceniona – zdecydowanie warto ją ćwiczyć.
Obliczanie średnich opadów dla dłuższego okresu to jedno z podstawowych zadań przy analizach hydrologicznych, a jednak łatwo tu o niepozorny błąd. Wiele osób skupia się na pojedynczych miesiącach albo myli średnią arytmetyczną z sumą lub wybiera wartość najbliżej środka zestawu, a to może prowadzić na manowce. Często też można ulec złudzeniu, że skoro w jednym miesiącu jest mało opadów (np. kwiecień z 37,3 mm), to średnia dla całego okresu też będzie niska, co nie jest prawdą, bo kolejne miesiące potrafią to zrównoważyć wysokimi wartościami, takimi jak 89,1 mm w lipcu. Nierzadko spotykam się z sytuacją, gdzie ktoś po prostu bierze najwyższą i najniższą wartość i liczy z tego średnią – to błąd, bo nie oddaje to faktycznej tendencji. W odpowiedziach poniżej 61 mm wyraźnie brakuje uwzględnienia, że kilka miesięcy jest powyżej 70 mm, co mocno podnosi ogólną średnią. Tak samo wybór przedziału 51–60 mm sugeruje niedoszacowanie wpływu tych wyższych wartości. Praktyka branżowa, np. w gospodarce wodnej czy meteorologii, opiera się na sumowaniu wszystkich wartości i dzieleniu przez liczbę miesięcy – to jest standard nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Z mojego własnego doświadczenia wiem, że często przez pośpiech lub nieuwagę opuszcza się któryś miesiąc przy dodawaniu, co totalnie zmienia wynik. Dlatego tak ważne jest nie tylko polegać na intuicji, ale rzeczywiście przeliczyć wszystko krok po kroku. Błędne oszacowania mogą prowadzić do złych decyzji w planowaniu rolniczym, budowie systemów odwodnieniowych czy nawet w ocenie ryzyka powodziowego. Lepiej chwilę dłużej się zastanowić, niż potem zdziwić się, że prognozy i działania są nietrafione.