Wybrałeś dział 2, czyli tę działkę, na której koparka drenarska faktycznie może działać bez żadnych zastrzeżeń, jeśli chodzi o spadek terenu. Sprawdzenie tego polega na obliczeniu rzeczywistego spadku terenu dla każdego działu – bierzesz różnicę rzędnych ( wysokość najwyższego minus najniższy punkt ), potem dzielisz przez odległość i mnożysz przez 1000, żeby dostać wynik w promilach, no bo przecież koparki mają swoje ograniczenia i producenci nie bez powodu podają takie rzeczy w instrukcji obsługi. Dla działu 2 wychodzi (488,50 - 472,10) / 190 * 1000 = 86,3‰, czyli spokojnie poniżej 120‰, więc żadnego ryzyka nie ma, koparka nie będzie miała problemów z utrzymaniem stabilności i parametry odwodnienia będą zgodne z założeniami projektu. W praktyce takie podejście jest bardzo ważne – zbyt stromy spadek to ryzyko osuwisk, nadmiernej prędkości wody w rurach, a to potem potrafi generować masę problemów eksploatacyjnych i naprawczych. Z drugiej strony, zbyt mały spadek to ryzyko zamulenia rur, więc idealnie trafiłeś w ten zakres. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że takie obliczenia to codzienność w pracy z systemami melioracyjnymi i naprawdę warto wyrobić sobie nawyk patrzenia na spadki nie tylko pod kątem wymagań producenta sprzętu, ale też trwałości całej instalacji. Branżowe dobre praktyki mówią wprost – zawsze sprawdzaj te parametry i nie ufaj tylko 'na oko', bo potem poprawki są dużo droższe niż dokładna analiza na etapie projektu.
Sporo osób intuicyjnie wybiera dział z największą różnicą wysokości czy najdłuższą odległością, ale to dość powierzchowne podejście i niestety prowadzi do błędów. Kluczowe w tym zadaniu jest zrozumienie, że decydujący jest faktyczny spadek terenu wyrażony w promilach (‰), a nie sama różnica wysokości czy długość odcinka. Spadek ten liczy się według wzoru: (różnica rzędnych / odległość) × 1000. Dla działu 1 ten spadek przekracza 137‰, co jest powyżej bezpiecznego progu dla większości maszyn drenarskich – skutkuje to ryzykiem utraty stabilności podczas pracy, kłopotami z prowadzeniem wykopu czy nawet ryzykiem awarii maszyny. Działy 3 i 4 także mają za duże spadki (na poziomie ponad 147‰ oraz ok. 131‰), co w praktyce często prowadzi do tego, że ekipa musi kombinować – albo szuka innych rozwiązań technicznych, albo zmienia sprzęt, a czasami niestety po prostu ryzykuje i potem są tego konsekwencje. To typowy błąd myślowy: widzimy dużą różnicę poziomów, więc wydaje się, że robota pójdzie gładko, ale zapominamy o ograniczeniach maszyn i zasadach BHP. W branży od lat funkcjonuje zasada, że lepiej powtórzyć obliczenia kilka razy i wybrać działkę, gdzie spadek jest w granicach normy, niż potem łatać problemy eksploatacyjne czy mierzyć się z reklamacjami. Zbyt strome odcinki drenarskie powodują, że rury są narażone na zapychanie się, przemieszczenia, a także mogą powstawać lokalne podmycia, co nie dość, że skraca trwałość całej instalacji, to jeszcze generuje dodatkowe koszty. Moim zdaniem największą pułapką w takich zadaniach jest automatyczne myślenie, że im szybciej spływa woda, tym lepiej, a to po prostu nie jest prawda z punktu widzenia eksploatacji i trwałości systemu. Warto wyciągnąć z tego wniosek na przyszłość: zawsze sprawdzaj spadki w promilach, bo to one decydują o tym, czy dany sprzęt faktycznie się sprawdzi bez ryzyka.