Dobrze zauważone – rok 2015 faktycznie wyróżnia się, jeśli chodzi o efektywność nawodnienia. Jeśli spojrzymy na dane, to różnica plonu między uprawą nawadnianą (9,87 t/ha) a bez nawodnienia (2,96 t/ha) wynosi aż 6,91 t/ha. To największy przyrost spośród wszystkich lat. W praktyce sadowniczej tak duży skok to wręcz świetny przykład na to, jak istotne jest dostosowanie technologii produkcji do warunków pogodowych. Moim zdaniem warto zwrócić uwagę, że 2015 rok to w Polsce czas wyjątkowej suszy – wiele upraw zanotowało wtedy spadki wydajności bez nawadniania. Stąd tak duża różnica. Branżowo rzecz biorąc, w takich latach systemy deszczowniane są absolutnie kluczowe i właśnie wtedy pokazują swoją opłacalność. Na co dzień w praktyce ogrodniczej poleca się analizę opłacalności inwestycji w systemy nawadniające właśnie pod kątem takich ekstremalnych sezonów. Wniosek praktyczny płynie taki, że nawet jeśli w normalnych latach efekt może być mniejszy, to w sezonach stresowych dla roślin, nawadnianie ‘robi robotę’. Takie dane warto uwzględniać przy planowaniu upraw i inwestycji w infrastrukturę, zwłaszcza gdy klimat staje się coraz bardziej kapryśny. To nie jest teoria – to konkretne, policzalne efekty. Dobry przykład na to, czemu trzeba umieć czytać dane i wyciągać z nich właściwe wnioski dla praktyki rolniczej.
Wielu osobom wydaje się, że najlepsze efekty nawodnienia to po prostu rok z najwyższym plonem, ale taka interpretacja to trochę pułapka. W tym pytaniu kluczowe jest porównanie różnicy plonów pomiędzy uprawami nawadnianymi a tymi bez nawadniania w każdym roku, a nie tylko same wartości bezwzględne. Często mylimy pojęcie najwyższego plonu z największym przyrostem spowodowanym zastosowaniem technologii, czyli w tym przypadku nawodnienia. Różnica ta pokazuje, kiedy system deszczowniany naprawdę zrobił największą robotę. Jeśli przeanalizować rok 2014, to może i plon w uprawie nawadnianej był największy (10,46 t/ha), ale równocześnie plon bez nawadniania też nie był najgorszy (3,87 t/ha), więc efekt netto nie był aż tak spektakularny. W latach 2016 czy 2017 obydwie wartości są na zbliżonym poziomie jak w 2015, ale różnica między plonami już nie jest tak wyraźna. Typowy błąd polega na mechanicznej analizie samych liczb, bez dostrzegania kontekstu – czyli np. wpływu suszy, warunków pogodowych i znaczenia dla efektywności technologii. Z mojego doświadczenia wynika, że wielu uczniów czy praktyków ogrodnictwa patrzy na najwyższy wynik liczbowy i automatycznie uznaje go za najbardziej spektakularny efekt, podczas gdy w rolnictwie liczy się też relatywny wzrost względem sytuacji kontrolnej. Branżowo, dobre praktyki to zawsze porównywanie do tzw. kontroli – i dopiero patrząc na różnicę, widzimy, kiedy dana technika (tu: deszczownia) daje faktycznie największą przewagę. W tym konkretnym przypadku, rok 2015 przyniósł rekordową różnicę na korzyść nawadniania, co jest szczególnie ważne w kontekście opłacalności inwestycji w infrastrukturę nawodnieniową na plantacjach borówki. Stąd właśnie ta odpowiedź jest najbardziej uzasadniona merytorycznie.