Kanał ulgi to klasyczny przykład rozwiązania technicznego służącego ochronie przed powodzią. Chodzi tutaj o sztucznie wykonany kanał, który ma za zadanie odprowadzić nadmiar wody z rzeki podczas wezbrania, kierując ją poza zagrożone tereny. To dosyć kosztowne, ale bardzo skuteczne narzędzie, no i wymaga solidnego planowania i ekspertyz hydrotechnicznych – bez tego ani rusz. Samo zaprojektowanie takiego kanału to spore wyzwanie, bo trzeba uwzględnić przepływy maksymalne, trwałość wałów i wpływ na środowisko. Z moich obserwacji wynika, że właśnie takie inwestycje, choć często niezauważane na co dzień, ratują miasta i wioski w sytuacjach skrajnych opadów. W Polsce mamy sporo przykładów – chociażby Kanał Ulgi w Opolu czy podobne rozwiązania na Odrze i Wiśle. Standardy krajowe i europejskie wręcz wymagają stosowania takich technicznych zabezpieczeń w kompleksowym zarządzaniu ryzykiem powodziowym. Oczywiście, same kanały nie załatwią całego problemu, ale są fundamentem tzw. zabezpieczeń twardych – bez nich trudno sobie teraz wyobrazić skuteczną ochronę infrastruktury, ludzi i mienia. Zaskakujące jest to, jak bardzo na nich polegamy, nawet o tym nie wiedząc. W branży mówi się też, że takie środki, choć kosztują fortunę, zwracają się przy pierwszej większej powodzi. No i naprawdę robią robotę!
Temat ochrony przeciwpowodziowej jest dość szeroki, a wiele osób myli podejścia techniczne z nietechnicznymi. W tym pytaniu pojawiły się odpowiedzi, które często są wybierane przez osoby skupiające się na działaniach organizacyjnych lub prewencyjnych, a nie stricte technicznych rozwiązaniach inżynierskich. System ostrzegania i informowania ludności o powodzi to klasyczny środek nietechniczny – zaliczany do tzw. zarządzania kryzysowego. On nie zapobiega powodzi bezpośrednio, tylko daje ludziom czas na reakcję, ewakuację, zabezpieczenie dobytku. To bardzo ważna sprawa, szczególnie w krajach, gdzie powodzie pojawiają się nagle, ale nie rozwiązuje problemu nadmiaru wody. Z kolei odpowiednie zagospodarowanie terenów zalewanych to przede wszystkim planowanie przestrzenne i administracyjne decyzje, czyli działania nietechniczne, które mają ograniczyć skutki powodzi, ale nie polegają na budowie czy ingerencji w środowisko fizyczne. Moim zdaniem, to istotny element profilaktyki, ale nie jest to rozwiązanie inżynieryjne w sensie stricte. Prowadzenie edukacji w zakresie ograniczania skutków powodzi to czysta praca u podstaw – podnoszenie świadomości społecznej, uczenie ludzi, jak się zachować w razie zagrożenia. Bardzo potrzebne, ale nie ma tu mowy o żadnych konstrukcjach, urządzeniach czy działaniach infrastrukturalnych. Typowym błędem jest traktowanie wszystkich tych działań jako „środków ochrony technicznej”, bo często są one częścią strategii zintegrowanej, ale tylko niektóre mają charakter stricte techniczny, czyli wymagają budowy lub modyfikacji infrastruktury (np. wały, zbiorniki retencyjne, kanały ulgi). W praktyce branżowej rozróżnianie tych kategorii jest kluczowe dla skutecznego planowania i zarządzania ryzykiem powodziowym – to, co techniczne, wymaga innych kompetencji, procedur i środków niż działania organizacyjne czy edukacyjne. Bez tej wiedzy łatwo jest źle zaplanować ochronę przeciwpowodziową, przez co infrastruktura i ludzie są narażeni bardziej niż by się wydawało.