To jest właśnie ta sytuacja, w której trzeba się zatrzymać i zastanowić. Jeśli grunt przeznaczony do wbudowania wału przeciwpowodziowego odbiega od tego, co było przewidziane w projekcie, to nie ma co dalej pracować – trzeba przerwać robotę. W budownictwie hydrotechnicznym bardzo ważne jest, żeby wszystkie użyte materiały, zwłaszcza grunty, miały odpowiednie parametry: uziarnienie, wilgotność, spoistość i oczywiście skład. Każdy projekt wału przeciwpowodziowego opiera się na konkretnych założeniach dotyczących rodzaju i właściwości gruntu – nie bez powodu! Na przykład, jeśli w projekcie jest przewidziana glina, a ktoś zacznie używać piasku, to taki wał straci szczelność i będzie podatny na filtrację wody, co w praktyce może prowadzić do katastrofy. Przepisy i wytyczne, chociażby Rozporządzenie Ministra Środowiska z 20 kwietnia 2007 r. w sprawie warunków technicznych, wymagają ścisłego przestrzegania projektu budowlanego. Z mojego doświadczenia wynika też, że takie niezgodności z projektem często prowadzą do problemów odbiorowych i późniejszych kosztownych napraw. Poza tym kontrola jakości materiałów to podstawa na każdej budowie hydrotechnicznej. Lepiej zatrzymać robotę i wyjaśnić sprawę, niż potem zmagać się z awarią wału, kiedy przyjdzie wysoka woda.
Wiele osób może uznać, że temperatura powietrza albo chwilowy stan wody w rzece to powody do przerwania budowy wału przeciwpowodziowego, ale z technicznego punktu widzenia to nie jest do końca właściwe podejście. Średnia dobowa temperatura 3°C rzeczywiście może sprawiać trochę kłopotów, zwłaszcza jeśli chodzi o prace ziemne zimą, bo grunt bywa zmarznięty albo mokry, ale przy odpowiednich procedurach – np. zabezpieczeniach przed przemarznięciem czy odpowiedniej logistyce materiału – prace można bezpiecznie prowadzić. Stan wód odpowiadający niżówce to właściwie idealny moment na roboty hydrotechniczne, bo niskie stany wód znacząco ułatwiają dostęp i ograniczają ryzyko zalania placu budowy. Co do wilgotności gruntu wyższej od optymalnej o 2–5%, to w praktyce to jeszcze nie jest taka tragedia – taki grunt można podsuszyć albo przemieszać z suchszym, czasem nawet dodatkowo zagęścić, żeby osiągnąć wymagane parametry. Branżowe dobre praktyki i normy (np. PN-S-02205) przewidują pewien margines tolerancji dla wilgotności roboczej gruntu. Największym problemem jest zawsze niezgodność materiału z projektem – to właśnie wtedy przerwanie robót jest koniecznością. Moim zdaniem najczęstszym błędem jest przecenianie wpływu czynników pogodowych i chwilowego stanu rzeki na konieczność zatrzymania robót, a niedocenianie krytycznego znaczenia zgodności materiałowej z projektem i dokumentacją. Ważne jest, by najpierw zawsze zweryfikować, czy to co wbudowujemy, spełnia projektowe wymagania – reszta czynników da się najczęściej opanować organizacyjnie albo technologicznie.