Broszury faktycznie zostały wyodrębnione jako osobna grupa wydawnictw właśnie ze względu na swoją objętość. To jest taki trochę techniczny detal, który bywa pomijany, a moim zdaniem warto na to zwracać uwagę. Według ogólnie przyjętych norm bibliotecznych i wydawniczych (na przykład definicje UNESCO czy PN-ISO 9707), broszura to wydawnictwo nieperiodyczne o objętości od 5 do 48 stron, czyli takie coś, co jest czymś pomiędzy ulotką a książką. W praktyce – jak spotykasz broszurę, to od razu wiesz, że nie jest to monografia, bo nie ma aż tylu stron, ale też nie jest zbyt krótka, jak typowa ulotka reklamowa czy informacyjna. Co ciekawe, przyjęcie objętości jako kryterium pozwala standaryzować katalogowanie i ułatwia potem zarządzanie zbiorami w bibliotekach czy archiwach wydawniczych. W pracy np. w drukarni albo w bibliotece, dokładna znajomość tych widełek stronowych jest bardzo praktyczna – pomaga poprawnie klasyfikować materiały, nawet jak sam druk czasem nie wskazuje jasno, czy mamy do czynienia z książką czy broszurą. Jest to też istotne dla wydawców, bo wpływa na numerację ISBN i sposób raportowania wydawnictw. Z mojego doświadczenia widać, że osoby pracujące z publikacjami często właśnie na podstawie liczby stron od razu przyporządkowują format, a nie zwracają aż takiej uwagi np. na typ papieru czy szatę graficzną. Fajnie, że ten aspekt został tutaj podkreślony, bo to niby detal, a w praktyce bardzo istotny element całego systemu wydawniczego.
Wielu osobom intuicyjnie może się wydawać, że o wyodrębnieniu broszur wśród wydawnictw decydują czynniki takie jak rodzaj użytego papieru, szata graficzna czy jakość opracowania. To dość częsty błąd, zwłaszcza jeśli ktoś kojarzy broszury głównie z materiałami promocyjnymi albo reklamowymi, gdzie faktycznie często spotykamy się z bardziej kolorową grafiką lub nietypowym papierem. Jednak z perspektywy formalnej i bibliotecznej, te aspekty nie mają kluczowego znaczenia dla klasyfikacji wydawnictw. Rodzaj papieru może mieć znaczenie przy określaniu prestiżu lub trwałości wydawnictwa, ale w klasyfikacji broszur najważniejsze jest, ile stron zawiera dany materiał – to jest właśnie podstawowe kryterium. Szata graficzna – choć bywa efektowna i przyciąga uwagę – nie decyduje o tym, czy coś jest broszurą, książką czy ulotką. Moim zdaniem warto na to zwrócić uwagę, bo czasem wydawnictwa bardzo bogato ilustrowane bywają mylone z broszurami tylko dlatego, że są cienkie. Kolejna kwestia, czyli jakość opracowania – choć istotna z punktu widzenia użytkownika, nie wpływa na techniczną klasyfikację. Standardy branżowe (np. normy ISO) jasno wskazują, że granicą jest objętość: od 5 do 48 stron – i to ten wymóg liczy się przy katalogowaniu oraz raportowaniu wydawnictw. Mylenie tych pojęć prowadzi do nieścisłości np. podczas porządkowania zbiorów czy przypisywania ISBN. Z mojego doświadczenia widać, że znajomość tych definicji bardzo ułatwia życie w praktyce, a niejasności w tej kwestii to częsty powód zamieszania, zwłaszcza w mniejszych bibliotekach czy drukarniach. Dobrze więc zapamiętać, że to objętość, a nie jakość papieru czy wrażenia estetyczne, stanowi podstawowe kryterium wyodrębnienia broszur jako osobnej grupy wydawnictw.