Spotkanie autorskie to sprawdzona metoda popularyzacji czytelnictwa, której efektywność potwierdzają nie tylko praktycy branży książkowej, ale też różne badania rynku. Kiedy księgarnia organizuje możliwość spotkania z autorem, tak naprawdę buduje most pomiędzy twórcą a jego czytelnikami, co często przekłada się na większe zainteresowanie książkami. W Polsce to naprawdę popularny sposób – wiele znanych księgarni i bibliotek cyklicznie przygotowuje takie wydarzenia, zapraszając zarówno lokalnych, jak i ogólnopolskich pisarzy. Praktyka pokazuje, że bezpośrednie rozmowy z autorem, możliwość zadania mu pytania czy zdobycia autografu sprawiają, że ludzie chętniej sięgają po książki. Moim zdaniem to też świetna okazja, żeby zobaczyć, jak powstają książki od kuchni – autorzy dzielą się kulisami swojej pracy, co nierzadko inspiruje młodych ludzi do własnych prób pisarskich. Branżowe standardy mówią jasno – wydarzenia na żywo, takie jak spotkania autorskie, są jednym z najskuteczniejszych narzędzi animacji czytelnictwa w społeczności lokalnej. Warto dodać, że w praktyce dobrze zorganizowane spotkanie autorskie przyciąga nie tylko stałych bywalców księgarni, ale też osoby, które z literaturą są na co dzień na bakier. Z mojego doświadczenia te wydarzenia mają też pozytywny wpływ na wizerunek samej księgarni – pokazują, że to miejsce żyje i jest otwarte na ludzi. W skrócie, spotkanie autorskie to klasyka gatunku jeśli chodzi o działania zwiększające zainteresowanie książkami.
Wybierając inne opcje, łatwo paść ofiarą typowych nieporozumień dotyczących promocji czytelnictwa. Często przyjmuje się, że wszystkie nowoczesne lub kreatywne formy aktywności wokół książek są równoważne, ale to nie do końca prawda. Happening to działanie o charakterze performatywnym – chodzi tutaj bardziej o efektowny, czasem nawet szokujący przekaz, który przyciąga uwagę przechodniów, ale rzadko prowadzi do rzeczywistego, głębokiego kontaktu z literaturą. Oczywiście, happening może być elementem większej kampanii promującej czytanie, ale samodzielnie raczej nie zbuduje trwałej więzi między czytelnikiem a autorem. Bookcrossing natomiast polega na swobodnym dzieleniu się książkami – zostawia się je w miejscach publicznych, żeby inni mogli je zabrać i później przekazać dalej. To świetna inicjatywa jeśli chodzi o dostępność książek, lecz nie zapewnia bezpośredniego kontaktu z autorem ani interakcji w formie wydarzenia na żywo. Blog czytelniczy to narzędzie typowo internetowe; autor bloga recenzuje, poleca i omawia książki, co oczywiście ma wpływ na promocję czytania, ale jest to komunikacja jednostronna, bez fizycznej obecności autora i bez możliwości zadania mu pytania w czasie rzeczywistym. Myśląc o wydarzeniach organizowanych przez księgarnię, trzeba rozróżniać działania nastawione na budowanie społeczności wokół książki od tych, które po prostu zwiększają rotację egzemplarzy. Największym błędem jest wrzucanie wszystkich akcji do jednego worka – moim zdaniem tylko spotkanie autorskie spełnia wszystkie kryteria: osobisty kontakt, interaktywność i bezpośrednią wymianę myśli z autorem książki. Pozostałe formy są wartościowe, ale pełnią zupełnie inną rolę w ekosystemie popularyzacji czytelnictwa.