Strategia kompromisu w negocjacjach to taka klasyka, powiedziałbym nawet – chleb powszedni w polskich realiach. Polega ona na tym, że obie strony są gotowe do pewnych ustępstw, kosztem pełnej realizacji swoich oczekiwań. W praktyce wygląda to tak, że nie osiąga się maksymalnych korzyści, ale też nie zostaje się z niczym – każdy coś zyskuje, ale też każdy z czegoś rezygnuje. Typowy przykład: dwie firmy spierają się o warunki dostawy. Jednej zależy na krótkim terminie, drugiej na niższej cenie. Kończą rozmowy ustalając średni termin i umiarkowaną cenę. Takie podejście jest zalecane, gdy zależy nam na szybkim porozumieniu, ale nie jest możliwe pełne wygranie sprawy. Moim zdaniem kompromis to często wybór, gdy relacja jest dla obu stron ważna, ale żadna nie chce twardo forsować swoich warunków. W podręcznikach negocjacji (np. Lewicki, Saunders, Barry – „Negotiation”) kompromis opisuje się właśnie jako sztukę wzajemnych ustępstw, gdzie obie strony ponoszą częściowe koszty, ale nadal mają poczucie sprawiedliwości. Branża handlowa i usługowa korzysta z tej strategii na co dzień, bo pozwala zachować partnerstwo, nawet jeśli nie wszystko idzie po naszej myśli. Warto pamiętać, że kompromis to nie zawsze „najlepsze rozwiązanie”, ale często najbardziej wykonalne w danym momencie.
Wiele osób wybiera strategie takie jak unikanie, kooperacja czy łagodzenie, myśląc, że to właściwa droga do częściowych ustępstw, jednak to są zupełnie inne podejścia. Unikanie polega na rezygnacji z aktywnego udziału w negocjacjach, często z nadzieją, że problem sam się rozwiąże albo zostanie przesunięty w czasie. W efekcie żadna ze stron nie osiąga swoich celów, bo tak naprawdę nikt nie podejmuje realnych działań. Znam to z praktyki – bywa, że ktoś boi się konfliktu i woli wycofać się całkowicie niż walczyć o cokolwiek, ale wtedy nie ma mowy o żadnym kompromisie. Kooperacja (czasem zwana współpracą) opiera się na dążeniu do sytuacji win-win, gdzie szuka się rozwiązań zaspokajających w pełni interesy obu stron. To inna liga – tu chodzi o maksymalizowanie wspólnych korzyści, a nie dzielenie się stratami czy zyskami po równo. Z mojego doświadczenia wynika, że kooperacja jest możliwa tylko wtedy, gdy strony są w stanie otwarcie rozmawiać o swoich potrzebach i mają zaufanie do siebie, co nie zawsze jest łatwe do osiągnięcia. Z kolei łagodzenie, często mylone z kompromisem, polega po prostu na rezygnacji ze swoich żądań, żeby załagodzić sytuację lub zminimalizować konflikt. To droga na skróty, gdzie jedna strona daje za wygraną kosztem własnych interesów i na dłuższą metę bywa bardzo frustrujące. Typowym błędem myślowym jest przekonanie, że każda strategia, w której ktoś odpuszcza, to kompromis. Tymczasem kompromis zawsze zakłada, że obie strony poświęcają część swoich założeń dla wspólnego porozumienia, a nie że jedna tylko ustępuje albo obie udają, że problemu nie ma. Branżowe standardy, szczególnie w negocjacjach biznesowych, jasno rozróżniają te strategie i warto o tym pamiętać, żeby nie tracić czasu na niewłaściwe podejście do rozmów.