Wydawnictwa to faktycznie ten element procesu wydawniczego, który odpowiada za kluczowe kwestie związane z ostatecznym wyglądem książki. Decydują one o układzie tekstu na stronach, doborze ilustracji, a także o wyborze fontów – nie tylko ich wielkości, ale także stylu, kształtu czy koloru. Z mojego doświadczenia wynika, że to właśnie dział graficzny i redakcyjny w wydawnictwie ustala makietę książki, przygotowuje wytyczne dla składacza czy grafika, a nawet sugeruje, które ilustracje najlepiej oddadzą treść publikacji. Często wydawnictwa korzystają ze sprawdzonych standardów typograficznych, np. norm ISO 216 dotyczących formatu papieru czy wskazówek z podręczników typografii (np. Jan Tschichold albo Robert Bringhurst). Praktycznie to wygląda tak, że zanim książka trafi do druku, redaktor techniczny i projektant okładki konsultują się, wybierają papier, planują marginesy i ustalają hierarchię nagłówków. W branży to wydawnictwa mają decydujący wpływ na to, jak książka zostanie odebrana wizualnie przez czytelnika. Moim zdaniem warto zawsze pamiętać, że dobra współpraca redakcji z grafikami i drukarnią to podstawa, ale to właśnie wydawnictwo stawia ostatnią kropkę nad „i” w sprawach estetyki i funkcjonalności książki.
Proces produkcji książki jest bardzo złożony i niestety często myli się role poszczególnych uczestników tego łańcucha. Autorzy oczywiście mają ogromny wpływ na treść, styl i przekaz, ale rzadko kiedy zajmują się układem typograficznym czy wyborem ilustracji – to nie jest ich domena, chyba że mówimy o książkach autorskich, gdzie twórca pełni kilka ról naraz, ale to bardzo rzadkie przypadki. Drukarnie natomiast skupiają się na wykonaniu zlecenia zgodnie z dostarczonym projektem – to one realizują druk, dbają o właściwe ustawienia maszyn, kolory czy jakość papieru, ale nie decydują o takich szczegółach jak rozmieszczenie tekstu czy wygląd czcionek. Introligatorzy z kolei odpowiadają za oprawę, zszywanie, klejenie czy cięcie książek – ich zadaniem jest zamienić wydrukowane arkusze w gotowy produkt. To bardzo ważna praca, ale nie wiąże się ona z decyzjami estetycznymi dotyczących składu czy grafiki. Wydaje mi się, że taki błąd wynika często z uproszczenia roli każdego z ogniw – można odnieść wrażenie, że każdy, kto ma styczność z książką, wpływa na jej wygląd, ale w rzeczywistości to wydawnictwo, a dokładniej dział redakcyjno-graficzny i projektowy, ustala wszystkie te aspekty, a reszta uczestników realizuje ich wytyczne. Standardem branżowym jest, że wszystkie kwestie dotyczące typografii, ilustracji czy układu stron zatwierdzane są na etapie pracy wydawnictwa, co pozwala zachować spójność, estetykę i czytelność publikacji.