Najwięcej księgarń przypadających na 1 mieszkańca występuje w województwach mazowieckim, podlaskim i małopolskim – to nie jest przypadek ani żadna ciekawostka, tylko efekt kilku konkretnych czynników. Po pierwsze, te regiony, zwłaszcza Mazowsze z Warszawą, charakteryzują się silnym rynkiem książki i rozbudowaną infrastrukturą kulturalną. Duże miasta, takie jak Warszawa czy Kraków, tradycyjnie przyciągają czytelników i inwestorów branżowych, co prowadzi do wyższej koncentracji księgarń na mieszkańca. Z mojego doświadczenia wynika, że tamtejsze środowiska akademickie i obecność licznych szkół oraz uniwersytetów mają ogromny wpływ na rozwój sieci księgarskich. Co ciekawe, te województwa często wdrażają lokalne programy wsparcia dla małych księgarni, co jest zgodne z dobrymi praktykami promowania czytelnictwa. W praktyce, jeśli ktoś planuje otworzyć księgarnię lub rozważa ekspansję swojej firmy na polski rynek, warto rozważyć właśnie te rejony – nie tylko ze względu na chłonność rynku, ale też dostęp do dobrze wykształconych kadr oraz tradycje czytelnicze. Warto również obserwować, jak tamtejsze samorządy współpracują z branżą wydawniczą, bo to też może być wzorem dla innych regionów. Liczby z mapy potwierdzają, że tam, gdzie są lepsze warunki do rozwoju działalności kulturalno-edukacyjnej, tam też rozwijają się księgarnie. Praktyka pokazuje, że analiza wskaźników per capita, a nie samych liczb bezwzględnych, jest podstawowym standardem w analizie rynku – i to jest tu najlepszy przykład zastosowania tej metody.
Patrząc na mapę i analizując dane, łatwo zauważyć, jak nietrudno popełnić błąd, wybierając województwa, które na pierwszy rzut oka wydają się „silne” pod względem liczby księgarń, ale niekoniecznie przodują, gdy przeliczymy to na jednego mieszkańca. Jednym z częstych błędów jest patrzenie tylko na bardziej znane lub większe regiony, jak Wielkopolskie czy Śląskie, które mają duże miasta, ale w przeliczeniu na mieszkańca wskaźnik księgarń jest tam niższy niż w Mazowieckim, Podlaskim czy Małopolskim. Często w analizach rynku powiela się schemat: „duże miasto = dużo księgarń = wysoki wskaźnik”, a to nie zawsze prawda. Podobnie województwa jak Lubelskie, Opolskie czy Świętokrzyskie mogą wydawać się kandydatami, bo są mniej zaludnione i można przypuszczać, że to podnosi wskaźnik per capita, ale w praktyce liczba księgarń jest tam po prostu zbyt niska. Pomorskie czy Warmińsko-Mazurskie faktycznie mają niezły wynik, lecz nie dorównują liderom. Moim zdaniem najczęstszym problemem jest nieuwzględnianie twardych danych i brak podejścia per capita, co jest przecież branżowym standardem przy porównywaniu dostępności usług. Warto przyjąć zasadę, że sam rozmiar województwa czy liczba dużych miast nie przesądza o wyniku – liczy się relacja do populacji i konkretna analiza wskaźnikowa. Z doświadczenia wiem, że takie błędy zdarzają się nawet doświadczonym analitykom, a przecież klucz do poprawnej interpretacji leży w rzetelnym odczytaniu danych, a nie w domysłach czy utartych schematach.