Kwalifikacja: TLO.02 - Obsługa operacyjna portu lotniczego i współpraca ze służbami żeglugi powietrznej
Pojazd lotniskowy służący do wskazywania załogom samolotów właściwej drogi kołowania nazywa się
Odpowiedzi
Informacja zwrotna
Pojazd lotniskowy oznaczony napisem „Follow me” to naprawdę bardzo charakterystyczny element infrastruktury na każdym większym lotnisku. Takie auta, często żółto-czarne, służą do bezpiecznego wprowadzania samolotów w obszarze manewrowym – głównie podczas kołowania po lądowaniu albo przed startem. Dokładnie ta fraza, czyli „Follow me”, jest standardem stosowanym na lotniskach na całym świecie – od Polski po Australię. Moim zdaniem, to bardzo praktyczne, bo pilot nawet nie znając lokalnego języka, widząc taki napis, od razu wie, co ma robić. Samochód „follow me” jedzie przed samolotem, wskazując mu właściwą ścieżkę, zwłaszcza gdy warunki pogodowe są słabe albo na płycie lotniska jest dużo przeszkód. ICAO i normy międzynarodowe wręcz wymagają, żeby systemy oznakowania na lotniskach były maksymalnie czytelne i jednoznaczne. W sumie to jest kawał dobrej praktyki lotniskowej, bo dzięki temu minimalizuje się ryzyko pomyłek, np. zabłądzenia samolotu czy niepożądanego wjazdu na pas startowy. Warto dodać, że obsługa takich pojazdów wymaga specjalnego przeszkolenia, a kontakt z wieżą kontroli lotów jest nieodłącznym elementem pracy kierowcy „follow me”. Ostatecznie – bez tych aut kołowanie byłoby dużo bardziej chaotyczne, a bezpieczeństwo niższe.
Często spotyka się przekonanie, że pojazd lotniskowy może mieć różne oznaczenia typu „After me”, „Come with me” albo „Go with me”, bo niby wszystkie sugerują podążanie za pojazdem. Jednak w praktyce i zgodnie ze światowymi standardami lotniskowymi stosowana jest tylko jedna konkretna fraza – „Follow me”. Wynika to nie tylko z tradycji, ale przede wszystkim z konieczności zapewnienia absolutnej jednoznaczności i czytelności komunikatów na płycie lotniska, gdzie nie ma miejsca na domysły czy swobodną interpretację. Użycie innych zwrotów mogłoby prowadzić do nieporozumień, zwłaszcza jeśli załogi nie znają dobrze języka angielskiego, a to jest przecież język lotnictwa międzynarodowego. Zwroty takie jak „After me” czy „Go with me” mogą brzmieć logicznie po angielsku i faktycznie sugerują ruch za pojazdem, ale nie są akceptowane jako oficjalne ani przez ICAO, ani przez lokalne służby lotniskowe. Co ciekawe, takie błędne przekonania biorą się też z dosłownego tłumaczenia lub swobodnych skojarzeń językowych, a to w branży lotniczej jest bardzo ryzykowne. Każde odstępstwo od przyjętej frazy rodzi ryzyko błędnej interpretacji przez pilotów, zwłaszcza gdy są zmęczeni, zestresowani czy lecą do nowego kraju. Z mojego punktu widzenia, warto zapamiętać, że lotnisko to miejsce, gdzie wszystko musi być dopięte na ostatni guzik – od znaków poziomych, przez światła, aż po napisy na autach. Standard „Follow me” nie jest przypadkowy; to element światowej komunikacji lotniczej i bez niego porządek na płytach postojowych byłby po prostu iluzoryczny. Ostatecznie, stosowanie niepoprawnych fraz to błąd, który wynika raczej z nieznajomości branżowych realiów niż z braku logiki – ale w lotnictwie właśnie szczegóły decydują o bezpieczeństwie.