Prawidłowo wskazałeś, że koła ratunkowe muszą być oznaczone nie tylko nazwą statku, ale też nazwą portu macierzystego. Jest to ścisły wymóg konwencji SOLAS, a konkretnie rozdziału III, gdzie opisano szczegóły dotyczące oznaczania sprzętu ratunkowego. W praktyce takie oznakowanie ma olbrzymie znaczenie – pozwala jednoznacznie zidentyfikować statek i miejsce jego rejestracji, nawet jeśli koło ratunkowe zostanie odnalezione daleko od macierzystej jednostki. Port macierzysty na kole ratunkowym to taka wizytówka statku. Często, gdy oglądam sprzęt bezpieczeństwa na różnych jednostkach, zawsze zwracam uwagę na te napisy – jest to nie tylko wymóg prawny, ale i dobra praktyka. Moim zdaniem, w realnej sytuacji awaryjnej, ratownicy lub inne załogi ratownicze mogą po takim oznaczeniu szybko ustalić, do jakiego statku należał sprzęt, co bywa pomocne w dochodzeniach czy akcjach ratunkowych. Dla osób pracujących na morzu to podstawa, a przy okazji czasem widać po oznaczeniu historię sprzętu – i czy ktoś naprawdę dba o jego stan. Czasem zdarza się, że nazwy są już nieczytelne – to już zaniedbanie i niedotrzymanie przepisów. Warto pamiętać, że np. numer IMO czy sygnał wywoławczy są ważne, ale nie zastąpią tej podstawowej informacji o porcie macierzystym, bo to właśnie port stanowi oficjalną „bazę” statku. Takie szczegóły, choć wydają się drobne, budują cały system bezpieczeństwa na morzu.
W branży morskiej pojawia się sporo nieporozumień dotyczących oznakowania sprzętu ratunkowego. Wielu myśli, że na kole ratunkowym powinna znaleźć się nazwa armatora, numer IMO czy nawet sygnał wywoławczy statku – wydaje się to logiczne, bo te dane są ważne przy identyfikacji jednostki w różnych systemach rejestracyjnych. Jednak to nie te elementy są wymagane przez konwencję SOLAS w kontekście oznakowania kół ratunkowych. Numer IMO to unikalny numer identyfikacyjny statku, rzeczywiście bardzo przydatny w dokumentacji technicznej i rejestrach międzynarodowych, lecz na sprzęcie ratunkowym nie jest stosowany jako główna informacja wizualna. Podobnie sygnał wywoławczy – kluczowy dla komunikacji radiowej, ale mało użyteczny, jeśli chodzi o szybkie rozpoznanie statku na podstawie znalezionego sprzętu w terenie. Nazwa armatora z kolei często się zmienia wraz ze sprzedażą statku, przez co przestaje być stabilnym punktem odniesienia, a przepisy międzynarodowe nie wymagają jej umieszczania na sprzęcie ratunkowym. Z mojego doświadczenia wynika, że najczęstsza pomyłka wynika z utożsamiania informacji technicznej czy operacyjnej z wymogami bezpieczeństwa. To właśnie nazwa portu macierzystego, razem z nazwą statku, daje służbom ratunkowym i wszystkim zainteresowanym najbardziej praktyczną informację, skąd pochodzi sprzęt i która jednostka jest z nim związana. To ułatwia zarówno akcje poszukiwawczo-ratownicze, jak i późniejsze analizy powypadkowe. Brak tej informacji na kole ratunkowym może prowadzić do poważnych zawirowań proceduralnych i jest uznawany za naruszenie standardów bezpieczeństwa. W praktyce warto znać nie tylko sens przepisów, ale też ich uzasadnienie, bo na morzu liczy się precyzja i jednoznaczność danych.