Znakowanie obuwia to temat, który w praktyce często jest zaniedbywany, a szkoda, bo przekłada się to na bezpieczeństwo i wygodę konsumenta oraz odpowiedzialność producenta. Oznaczanie rozmiaru tylko w jednym systemie numeracji (np. tylko EU albo tylko UK) jest poważnym błędem, bo nie każdy klient zna różnice między systemami, a czasem nawet nie wie, że takie istnieją. Z mojego doświadczenia osoby pracującej w branży obuwniczej, powiem szczerze – zgłaszają się klienci, którzy są naprawdę zdezorientowani, bo rozmiary np. amerykańskie, angielskie i europejskie potrafią się mocno różnić. Według wymagań UE oraz polskich przepisów, na obuwiu powinna być informacja o rozmiarze w co najmniej dwóch systemach numeracji – najczęściej europejskim i jednym dodatkowym, np. UK czy US. Dzięki temu konsument może bez problemu porównać rozmiary i uniknąć pomyłki. Taka praktyka wspiera transparentność rynku i ułatwia też zwroty czy reklamacje. Na dodatek, w przypadku sprzedaży internetowej, kompletna informacja o rozmiarach jest kluczowa dla uniknięcia zwrotów z powodu nieodpowiedniego dopasowania obuwia. Sam piktogram w środku, logo bez koloru czy nawet pełna informacja o producencie na opakowaniu nie eliminują problemu niedostatecznego oznakowania rozmiaru. To właśnie brak wielosystemowego oznaczenia jest niedopuszczalny – spotkałem się z tym w praktyce i uważam, że warto o tym pamiętać nie tylko na egzaminie, ale przede wszystkim w codziennej pracy.
W branży obuwniczej często powielane są błędne przekonania dotyczące znakowania, które mogą wydawać się intuicyjne, a jednak nie mają pokrycia w przepisach lub dobrych praktykach. Przykład: piktogramy umieszczone w środku obuwia to standardowy sposób komunikowania klientowi informacji o materiałach użytych do produkcji wierzchu, podszewki i podeszwy. Jest to zgodne z rozporządzeniem UE i przyjęte w większości krajów europejskich. Piktogramy są czytelne, łatwe do odczytania nawet bez znajomości języka i faktycznie ułatwiają klientowi podjęcie decyzji zakupowej, więc nie stanowią błędu. Jeśli chodzi o wyciskane logo na wyściółce, to choć mogłoby się wydawać mniej widoczne, nie jest to niezgodne z przepisami – logo lub znak towarowy producenta nie musi być kolorowe, ważne jest, żeby były łatwe do zidentyfikowania, a wycisk może być w zupełności wystarczający. Wielu producentów stosuje ten zabieg, żeby zachować estetykę produktu. Z kolei pełna nazwa i adres producenta (lub dostawcy), a także kraj pochodzenia, powinny być podane na opakowaniu – to również standard, który umożliwia klientowi identyfikację producenta i ewentualny kontakt w sprawie reklamacji czy zwrotu. Z mojego doświadczenia wynika, że częstym błędem jest mylenie obowiązków informacyjnych z faktycznym oznakowaniem produktu. Skupianie się wyłącznie na formie prezentacji logo czy lokalizacji piktogramów, zamiast na istotnych kwestiach jak czytelność informacji o rozmiarze w różnych systemach, prowadzi do nieporozumień i potem do reklamacji. W praktyce brak oznaczenia rozmiaru w co najmniej dwóch systemach numeracji to poważne uchybienie, które wpływa na doświadczenie klienta, ale też może skutkować administracyjnymi konsekwencjami dla producenta lub sprzedawcy. Regularnie spotykam się z opiniami, że wystarczy podać jeden system rozmiarowy lub ograniczyć się do piktogramów bez opisu – to mylne podejście, które jest sprzeczne z logiką dobrego znakowania i wymogami prawnymi. Takie uproszczenia mogą działać na niekorzyść zarówno konsumenta, jak i całej branży.