To akurat ciekawe zagadnienie, bo mało kto zwraca uwagę na wpływ wody na właściwości mechaniczne tkanin. Bawełna, o której tutaj mowa, należy do włókien celulozowych. No i właśnie, cała magia polega na tym, że podczas kontaktu z wodą bawełniane włókna pęcznieją, a to skutkuje zwiększeniem wytrzymałości na rozciąganie. Moim zdaniem, to bardzo praktyczna cecha – dlatego bawełna nadaje się doskonale na ręczniki, pościele, ściereczki czy odzież roboczą, które często są mokre. Standardy branżowe, jak np. normy ISO czy PN, jasno pokazują, że wytrzymałość bawełny na mokro bywa nawet o 20% większa niż na sucho. To coś odwrotnego do włókien takich jak wiskoza, która pod wpływem wody się osłabia. Co ciekawe, w przemyśle włókienniczym tę właściwość bawełny wykorzystuje się także przy produkcji nici do szycia rzeczy, które będą często prane – bo wiadomo, że nie puszczą tak łatwo. Z mojego doświadczenia wynika, że to właśnie takie praktyczne różnice w zachowaniu tkanin decydują o ich przeznaczeniu. Gdyby nie ta cecha, pewnie nie używalibyśmy bawełny w tak wielu codziennych zastosowaniach, gdzie kontakt z wodą jest nieunikniony.
Temat wpływu wody na włókna tekstylne bywa mylący, bo różne włókna reagują zupełnie inaczej. W przypadku lnu, choć jest wytrzymały i dosyć odporny na czynniki zewnętrzne, jego wytrzymałość na rozciąganie nie zwiększa się po namoczeniu – jest raczej stabilna lub lekko spada. Włókna wełniane natomiast pod wpływem wody tracą swoje właściwości mechaniczne, stają się bardziej podatne na uszkodzenia, a struktura łusek na powierzchni ułatwia filcowanie. To, swoją drogą, tłumaczy czemu nie zaleca się mocnego prania wełny – można ją zwyczajnie zniszczyć. Wiskoza, mimo że również pochodzi z celulozy, zachowuje się jeszcze gorzej – w kontakcie z wodą traci znaczną część wytrzymałości na rozciąganie, przez co tkaniny z niej wykonane łatwo się rozrywają, gdy są mokre. Ludzie często mylą wiskozę z bawełną, bo są podobne w dotyku, ale właściwości mają zupełnie inne. Typowym błędem jest założenie, że wszystkie włókna roślinne zachowują się identycznie pod wpływem wody, ale praktyka pokazuje coś zupełnie innego. Branżowe normy, jak ISO 13934 czy PN-EN 29073, wyraźnie podkreślają, że tylko bawełna zyskuje na wytrzymałości po namoczeniu. Warto o tym pamiętać przy projektowaniu wyrobów tekstylnych – bo niewłaściwy wybór materiału może skutkować szybkim zużyciem się produktu, zwłaszcza jeśli będzie miał częsty kontakt z wodą. To takie niuanse odróżniają profesjonalistów od amatorów w branży włókienniczej.