Obornik i pomiot ptasi to klasyczne przykłady nawozów organicznych, które są niezwykle cenne w praktyce rolniczej, zwłaszcza jeśli chodzi o poprawę żyzności gleby. Nawozy organiczne to takie, które powstają z materiałów naturalnych pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego. W przeciwieństwie do nawozów mineralnych, dostarczają one glebie nie tylko azotu, fosforu czy potasu, ale przede wszystkim materii organicznej, która poprawia strukturę gleby, jej zdolność do zatrzymywania wody i powolnego uwalniania składników pokarmowych. Moim zdaniem, jeśli ktoś chce długofalowo zadbać o kondycję pól, to właśnie takie nawozy powinien stosować, bo one wpływają na aktywność mikroorganizmów i ogólną żyzność gleby. Obornik, czyli przefermentowane odchody zwierząt gospodarskich z dodatkiem ściółki, stosuje się praktycznie od setek lat. Z kolei pomiot ptasi, jakkolwiek może wyglądać mniej zachęcająco, zawiera bardzo dużo azotu i doskonale nadaje się do nawożenia roślin szybko rosnących, np. warzyw. Ważne jest też to, że nawóz organiczny nie powoduje tak szybkiego wypłukiwania składników mineralnych do wód gruntowych jak mineralne. W standardach dobrej praktyki rolniczej zawsze jest podkreślane, żeby przynajmniej część nawożenia realizować właśnie za pomocą nawozów organicznych. Dzięki temu gleba jest bardziej odporna na erozję, a plony są stabilniejsze.
W praktyce rolniczej często pojawia się zamieszanie wokół klasyfikacji nawozów i niestety łatwo tu o pomyłki. Nawozy mineralne, takie jak saletra wapniowa, siarczan potasu czy nawet mocznik, powstają w wyniku procesów przemysłowych i nie mają nic wspólnego z nawozami organicznymi, które są produktem naturalnych procesów rozkładu resztek roślinnych lub zwierzęcych. Saletra wapniowa to typowy nawóz azotowy, stosowany do szybkiego dostarczenia azotu, ale nie wprowadza do gleby materii organicznej. Siarczan potasu to z kolei bardzo cenne źródło potasu, szczególnie tam, gdzie brakuje go w glebie, lecz znowu – to czysty surowiec mineralny, bez żadnej wartości dla życia biologicznego gleby. Mocznik, mimo że często bywa kojarzony z czymś ekologicznym z powodu obecności azotu, jest produktem chemii przemysłowej i klasyfikuje się go jako nawóz mineralny. Nawet gnojówka, choć jest przefermentowanym moczem i odchodami zwierząt, zalicza się do nawozów płynnych pochodzenia organicznego, ale rzadko występuje jako jedyny składnik nawożenia, raczej stanowi uzupełnienie. Typowym błędem myślowym jest utożsamianie nawozu z czymś naturalnym – niestety, większość nawozów stosowanych na szeroką skalę powstaje w fabrykach i nie wspiera struktury gleby w taki sposób, jak robią to obornik czy pomiot ptasi. Warto też pamiętać, że nawozy organiczne mają ogromne znaczenie w rolnictwie zrównoważonym – polepszenie struktury gleby, zwiększenie pojemności wodnej czy pobudzenie życia mikrobiologicznego to rzeczy, które ciężko osiągnąć samymi nawozami mineralnymi. Moim zdaniem warto nauczyć się rozróżniać te grupy, bo to potem procentuje lepszymi decyzjami na polu i w ogóle lepszym zrozumieniem środowiska naturalnego.