Repelenty to specjalna grupa środków ochrony roślin, które stosuje się właśnie do odstraszania zwierzyny łownej, takiej jak sarny, jelenie czy dziki, z upraw i terenów leśnych. Działają głównie przez zapach lub smak, który jest nieprzyjemny dla zwierząt – po prostu zniechęcają je do zgryzania młodych pędów, kory drzew albo zbliżania się do chronionych obszarów. Moim zdaniem, w praktyce leśnej i rolniczej stosowanie repelentów to codzienność, szczególnie tam, gdzie szkody wyrządzane przez zwierzynę potrafią być naprawdę duże. Co ciekawe, profesjonalne repelenty są tak zaprojektowane, żeby nie szkodzić roślinom ani środowisku, a jednocześnie być skuteczne w odstraszaniu. Dobrą praktyką jest stosowanie ich zgodnie z instrukcją producenta i aktualnymi wytycznymi branżowymi – tak naprawdę to od tego zależy efekt końcowy. Warto dodać, że repelenty nie zabijają i nie ranią zwierząt, więc są zgodne z zasadami zrównoważonego rozwoju i humanitarnego podejścia do ochrony upraw czy sadów. W ostatnich latach pojawia się coraz więcej nowoczesnych preparatów, które są bezpieczne i nawet przyjazne dla środowiska. Z mojego doświadczenia wynika, że regularne stosowanie repelentów może naprawdę zauważalnie ograniczyć szkody wyrządzane przez zwierzynę, nawet w trudnych warunkach terenowych.
Temat środków ochrony roślin jest dość szeroki i łatwo się w nim pogubić, zwłaszcza jeśli chodzi o ich konkretne zastosowania. Wiele osób myli funkcje poszczególnych grup preparatów, bo nazwy bywają mylące albo po prostu podobne do siebie. Herbicydy to środki przeznaczone do zwalczania chwastów, więc ich stosowanie wobec zwierzyny łownej byłoby nie tylko nieskuteczne, ale i niezgodne z przepisami, a nawet szkodliwe dla środowiska. Często spotykam się z tym błędem wśród początkujących – panuje przekonanie, że skoro coś „usuwa problem”, to może działać szeroko. To niestety nieprawda. Fungicydy natomiast służą do zwalczania grzybów chorobotwórczych atakujących rośliny. Ich użycie do odstraszania zwierzyny nie ma żadnego uzasadnienia merytorycznego, bo zwierzęta nie są podatne na składniki tych preparatów. Akarycydy zaś są środkami do zwalczania roztoczy i pajęczaków – to zupełnie inny cel niż odstraszanie ssaków, takich jak jelenie czy sarny. Typowy błąd to utożsamianie środków ochrony roślin z ogólnie pojętą „chemią odstraszającą”, bez zwracania uwagi na mechanizm działania. Moim zdaniem dobrze jest pamiętać, że standardy branżowe i zasady zrównoważonego gospodarowania wymagają precyzyjnego doboru środków do konkretnego zagrożenia. Repelenty są dedykowane właśnie do odstraszania zwierzyny, nie do zwalczania chwastów, grzybów czy roztoczy. Używanie nieodpowiednich środków nie tylko nie przyniesie efektu, ale może nawet zaszkodzić uprawom lub środowisku. Prawidłowa ochrona to taka, która opiera się na wiedzy o biologii zagrożenia i mechanizmach działania preparatu – dlatego zawsze warto sięgać po sprawdzone, rekomendowane rozwiązania.