Wrzosowisko to specyficzny typ założenia ogrodowego, który wymaga zastosowania roślin dobrze znoszących kwaśną, przepuszczalną glebę i silnie nasłonecznione stanowisko. Macierzanka, azalie oraz wrzosy to klasyczne gatunki rekomendowane do tego typu kompozycji – nie tylko świetnie znoszą kwaśny odczyn podłoża, lecz także tworzą efektowne, barwne kobierce, które przez długie tygodnie zdobią ogród. Moim zdaniem najciekawsze jest to, że nawet w niewielkim ogrodzie czy na skarpie można uzyskać naprawdę spektakularny efekt, stosując właśnie te rośliny. Azalie i wrzosy gwarantują piękne kwitnienie o różnych porach roku, a macierzanka dodatkowo przyciąga zapylacze i pachnie po deszczu – dla mnie super sprawa. Warto pamiętać, że przygotowując wrzosowisko, należy unikać wapnowania gleby, bo większość tych roślin źle znosi podłoże zasadowe. Z mojego doświadczenia wynika, że systematyczne ściółkowanie korą sosnową pozwala utrzymać odpowiedni odczyn gleby. Takie rozwiązania są zgodne z wytycznymi branżowymi i praktyką ogrodniczą – nawet w nowoczesnych realizacjach ogrodowych specjaliści polecają właśnie takie zestawienia roślin na wrzosowiskach. Kto raz spróbuje założyć wrzosowisko z tych gatunków, raczej już nie myśli o innych opcjach, bo efekt końcowy po prostu robi robotę.
Tworząc wrzosowisko, trzeba bardzo świadomie dobierać rośliny pod kątem wymagań siedliskowych i pH gleby – to nie jest przypadkowa kompozycja. Wiele osób popełnia błąd, wybierając rośliny takie jak azalie w zestawieniu z konwalią czy bergenie z wrzoścami. Moim zdaniem wynika to z tego, że niektórzy kojarzą wrzosowisko wyłącznie z roślinami kwitnącymi na fioletowo lub różowo, nie zwracając uwagi na ich konkretne wymagania. Przykładowo, konwalie wolą gleby żyzne, lekko kwaśne do obojętnych, raczej wilgotne, więc na typowym wrzosowisku zaschną i znikną po sezonie. Bergenie i funkie, choć dekoracyjne, preferują cień i glebę umiarkowanie wilgotną, a wrzosowiska zazwyczaj zakładamy w pełnym słońcu i na suchszym, kwaśnym podłożu – w praktyce obie grupy roślin po prostu się nie uzupełniają, szybko widać różnicę w kondycji. Rozchodniki natomiast zniosą nawet trudne warunki, ale nie potrzebują aż tak kwaśnej ziemi jak wrzosy czy pierisy, więc ich obecność na wrzosowisku nie wnosi dodatkowej wartości. Typowym błędem jest także łączenie roślin o mocno rozbieżnych wymaganiach wodnych i świetlnych – wtedy nawet najlepsza pielęgnacja nie zrekompensuje nieodpowiedniego doboru gatunków. Dobre praktyki zalecają, żeby wrzosowiska zakładać z roślin typowo wrzosowatych, czasem uzupełnionych o macierzanki lub niewielkie trawy, które lubią podobne warunki. Sugerowanie się wyłącznie walorami dekoracyjnymi bez uwzględnienia potrzeb siedliskowych to pułapka, w którą łatwo wpaść – dlatego warto skonsultować się ze specjalistą lub dokładnie sprawdzić wymagania roślin, żeby później nie żałować i nie wymieniać nasadzeń co sezon.