Trzmiele są zdecydowanie najlepszym wyborem do zapylania kwiatów pomidorów w warunkach szklarniowych. Moim zdaniem to prawdziwy standard branżowy, bo trzmiele, w odróżnieniu od pszczół czy innych owadów, wykonują tzw. zapylanie wibracyjne. Pomidory mają kwiaty, które nie produkują nektaru, dlatego nie są tak atrakcyjne dla pszczół, a tymczasem trzmiele potrafią wprawić kwiat w drgania, wytrząsając pyłek ze słupków. To zjawisko nazywa się buzz pollination, z angielskiego. Hodowcy od lat stosują gotowe kolonie trzmieli (najczęściej Bombus terrestris), które dostarczają wyspecjalizowane firmy – to znacznie ułatwia pracę, podnosi wydajność i eliminuje konieczność ręcznego zapylania, które jest bardzo czasochłonne. Co ciekawe, w większości nowoczesnych szklarni z pomidorami w Polsce i na świecie trzmiele są już właściwie obowiązkowym elementem technologii uprawy. Dodatkowo, trzmiele są mniej wrażliwe na warunki pogodowe niż pszczoły (np. niższą temperaturę i wilgotność), więc zapewniają stabilne zapylanie przez cały sezon. Można nawet powiedzieć, że bez trzmieli produkcja pomidorów na dużą skalę byłaby po prostu mniej opłacalna. Takie praktyki są zgodne z zaleceniami Instytutów Ogrodniczych oraz standardami GlobalG.A.P.
Zaskakująco dużo osób myśli, że do zapylania pomidorów pod osłonami nadają się na przykład pszczoły, biedronki czy nawet osy, ale to jednak nieporozumienie. Zacznijmy od biedronek – są bardzo pożyteczne w ochronie biologicznej, bo skutecznie zwalczają mszyce i inne szkodniki, ale nie mają żadnego znaczenia jako zapylacze. Po prostu nie interesują się kwiatami w takim sensie jak pszczoły. Z kolei pszczoły miodne, choć kojarzą się z zapylaniem praktycznie wszystkiego, w przypadku pomidorów średnio się sprawdzają. Kwiaty pomidora nie wydzielają nektaru, więc dla pszczół są mało atrakcyjne, a do efektywnego uwolnienia pyłku potrzeba tzw. wibracyjnego potrząsania kwiatem – tego pszczoły nie robią. Spotkałem się z próbami stosowania pszczół, ale efektywność zawsze była słaba, a z kolei ręczne zapylanie to ogrom pracy. Osy natomiast w ogóle nie są wykorzystywane jako zapylacze, bo raczej są drapieżnikami i nie odgrywają roli w zapylaniu upraw szklarniowych. Naprawdę, jedynym owadem, który radzi sobie z tym zadaniem, są trzmiele i to potwierdzają zarówno doświadczenia ogrodników, jak i wytyczne branżowe. Częstą pomyłką jest właśnie to błędne przełożenie wiedzy o zapylaniu z upraw polowych na szklarnie – a szklarniowa produkcja rządzi się swoimi prawami. Warto to zapamiętać, bo w praktyce ogrodniczej wybór odpowiedniego zapylacza przekłada się bezpośrednio na plon i jakość owoców.