W uprawach ekologicznych wyciągi roślinne są jednym z podstawowych narzędzi do zwalczania patogenów, co wynika zarówno z przepisów, jak i z filozofii ekologicznej produkcji rolnej. Ich stosowanie opiera się na wykorzystaniu naturalnych substancji chemicznych występujących w roślinach, które wykazują działanie antybakteryjne, antygrzybowe lub odstraszające szkodniki. Przykładami takich wyciągów są napary z pokrzywy, czosnku, skrzypu lub wrotyczu, które mogą ograniczać rozwój grzybów czy bakterii patogennych. Przepisy unijne (np. Rozporządzenie 2018/848) jasno zabraniają stosowania w ekologii konwencjonalnych środków ochrony roślin, a dopuszczają wyciągi roślinne i inne preparaty oparte na naturalnych substancjach. Z mojego doświadczenia wynika, że odpowiednio dobrane i regularnie stosowane wyciągi nie tylko pomagają chronić rośliny, ale też wspierają ich naturalną odporność oraz mikrobiom gleby, co w dłuższej perspektywie daje lepsze efekty niż agresywna chemia. Często rolnicy łączą wyciągi z innymi metodami, jak płodozmian czy mechaniczne zwalczanie patogenów. Warto też pamiętać, że niektóre rośliny działają allelopatycznie – ich ekstrakty potrafią hamować rozwój konkurencyjnych patogenów, co jest zgodne z ideą zrównoważonego rolnictwa. Moim zdaniem stosowanie wyciągów roślinnych to nie tylko spełnienie wymogów certyfikacji, ale też praktyka, która naprawdę działa – oczywiście pod warunkiem systematyczności i właściwego rozpoznania problemu na polu.
W ekologicznej produkcji roślinnej dość często spotyka się mylne przekonanie, że wszystkie środki ochrony roślin są dopuszczone, jeśli tylko są potrzebne do zwalczania patogenów. Jednak podstawowe zasady rolnictwa ekologicznego – zarówno te zapisane w przepisach, jak i wynikające z praktyki – wykluczają użycie większości konwencjonalnych środków chemicznych. Herbicydy, czyli środki do zwalczania chwastów, są całkowicie zakazane w ekologicznym rolnictwie, bo negatywnie wpływają na bioróżnorodność i mikroflorę gleby. Ich stosowanie prowadziłoby do utraty certyfikatu ekologicznego. Podobnie sytuacja wygląda z fungicydami, które w klasycznej wersji opierają się na substancjach syntetycznych – jedynie nieliczne związki mineralne, jak miedź, w bardzo ograniczonych ilościach są dopuszczone, ale typowe fungicydy stosowane w rolnictwie konwencjonalnym nie spełniają wymogów ekologii. Moluskocydy, czyli preparaty przeciwko ślimakom, również są ograniczone – większość dostępnych na rynku to środki chemiczne, które nie są zgodne z ekologicznymi standardami. W praktyce dozwolone są tylko niektóre, naturalnego pochodzenia, np. na bazie żelaza lub wapnia. Z mojego doświadczenia wynika, że problem często bierze się z uproszczonego podejścia: jeśli coś działa, to można to stosować. A tu niestety nie – ekologia opiera się na ścisłych regulacjach i dopuszcza wyłącznie metody naturalne lub minimalnie przetworzone, takie jak właśnie wyciągi roślinne. Popełnianie tych błędów prowadzi nie tylko do niezgodności z prawem, ale też do niszczenia zdrowego ekosystemu, który jest fundamentem produkcji ekologicznej. Warto zawsze weryfikować, czy dany środek znajduje się na liście dozwolonych substancji, bo lista ta jest zamknięta i regularnie aktualizowana. Kierowanie się zasadą 'im mniej chemii, tym lepiej' w ekologii naprawdę ma sens, a stosowanie niewłaściwych środków może przynieść więcej szkody niż pożytku.