Prawidłowa odpowiedź to 80%, bo właśnie tyle nasion wykiełkowało z 150 sztuk – dokładnie 120. Wystarczyło podzielić liczbę wykiełkowanych nasion przez całkowitą liczbę nasion użytych w próbie, czyli 120/150, a potem pomnożyć przez 100%, co daje 80%. Tak się właśnie wylicza zdolność kiełkowania – to jeden z podstawowych parametrów oceniających jakość materiału siewnego w rolnictwie, ogrodnictwie czy nawet w pracy szkółek. W Polsce obowiązują tu normy jakości (np. PN-R-65950), według których producent nasion jest zobowiązany wykazać minimum określony procent zdolności kiełkowania zależny od gatunku. Dla marchwi typowo oczekuje się właśnie zdolności kiełkowania na poziomie 70-80% lub wyższej. Im wyższa wartość tego parametru, tym lepiej – rolnik czy ogrodnik może wtedy lepiej zaplanować ilość wysiewanego materiału i ograniczyć straty. Z mojego doświadczenia wynika, że bardzo często bagatelizuje się testy kiełkowania przy samodzielnie zbieranych nasionach. Fajnie jednak wiedzieć, że taki test jest prosty i daje konkretną, liczbową odpowiedź, która przekłada się bezpośrednio na efektywność produkcji. W praktyce dobrze przeprowadzony test kiełkowania pozwala uniknąć dużych strat – jeśli jest niska kiełkowalność, trzeba zwiększyć normę wysiewu, bo inaczej plon będzie mizerny. Także to nie są tylko teoretyczne obliczenia, ale coś, co można łatwo przełożyć na codzienną pracę w ogrodzie czy na polu. Praktyka pokazuje, że regularne badanie zdolności kiełkowania pozwala lepiej zarządzać nasionami i nie wyrzucać pieniędzy w błoto, co moim zdaniem jest kluczowe szczególnie przy większej skali upraw.
Zdarza się, że wyliczając zdolność kiełkowania nasion, pojawiają się pomyłki wynikające z nieprawidłowego przeliczania procentów lub nieuwzględnienia wszystkich nasion w próbie. Część osób popełnia błąd, myląc ilość nasion wykiełkowanych z całkowitą liczbą wysianych nasion albo zaokrąglając wynik bez pełnego wyliczenia proporcji. Przyglądając się odpowiedziom, można zauważyć, że podanie wartości 60% czy 70% może wynikać z typowego niedoszacowania lub pomylenia liczb – 90% natomiast to już przesadne zawyżenie i prawdopodobnie szybkie „na oko” oszacowanie bez podstawowej matematyki. Podstawą jest tu zawsze dokładny rachunek: liczba wykiełkowanych nasion (w tym przypadku 120) dzielona przez liczbę wszystkich nasion w próbie (czyli 150), razy 100% – pozwala to uzyskać precyzyjny wynik. Warto pamiętać, że przy testach laboratoryjnych, a nawet domowych, zawsze trzeba bazować na twardych danych, bo od tego zależy dalsza organizacja wysiewu. Praktyka pokazuje, że zbyt optymistyczne lub zbyt pesymistyczne szacowanie zdolności kiełkowania prowadzi do złej normy wysiewu, strat materiału siewnego i niższych plonów. W branży nasiennej obowiązuje zasada, żeby nie polegać na „na oko”, tylko sprawdzić wszystko dokładnie (zgodnie z normami PN lub ISTA, jak PN-R-65950). Osobiście widziałem, jak źle policzona zdolność kiełkowania powodowała całe połacie pustych rzędów na polu albo przeciwnie – zbyt duże zagęszczenie roślin. Najlepiej więc ćwiczyć umiejętność prostych obliczeń procentowych, bo to podstawa nie tylko w egzaminach, ale i w realnej pracy w terenie. Warto też pamiętać, że dobry materiał siewny powinien mieć wysoki procent kiełkowania, bo to daje gwarancję pewnego, równomiernego wschodu – co, moim zdaniem, jest jednym z najważniejszych kryteriów przy zakupie nasion lub planowaniu wysiewu.