Akurat ta odpowiedź jest bardzo dobrze przemyślana i zgodna z rzeczywistością ogrodniczą. Zaczynając od podstaw: powierzchnia rabaty wynosi 50 m². Róże sadzimy w rozstawie 25 cm × 25 cm, co oznacza, że na każdy metr kwadratowy przypada aż 16 krzewów (bo 1 m² / 0,25 m × 0,25 m = 16). Przemnażając 16 przez 50 m², wychodzi nam 800 krzewów. Przy cenie 5 zł za jeden krzew rachunek robi się prosty: 800 × 5 zł = 4 000 zł. Takie podejście to standard w branży – zawsze trzeba wyliczyć dokładne zagęszczenie roślin, bo od tego zależy zarówno efekt wizualny, jak i zdrowotność nasadzeń. W praktyce rzadko kiedy oszczędza się na ilości materiału roślinnego, bo zbyt luźno posadzone róże później wyglądają mizernie i łatwiej chorują. Moim zdaniem, warto zawsze sprawdzić nie tylko koszt krzewów, ale też uwzględnić ewentualne straty i zapas na dosadzenia. Zwróć też uwagę, że w dobrych szkółkach można czasem uzyskać rabat przy takiej ilości, ale wyjściowo kalkuluje się właśnie tak, jak w zadaniu. To prosta matematyka, ale w praktyce bardzo ważna dla każdego projektanta terenów zieleni. Przy okazji, zawsze warto zadbać o odpowiednią glebę i nawożenie przed posadzeniem tylu róż, bo późniejsza pielęgnacja kosztuje dużo więcej niż sam zakup roślin.
Warto przyjrzeć się skąd mogą wynikać takie błędne wyliczenia. Najczęstszy problem to pomijanie właściwego zagęszczenia sadzenia, czyli rozstawu krzewów. Często, zwłaszcza na oko, szacuje się powierzchnię i zaokrągla liczbę potrzebnych roślin, nie licząc dokładnie, ile krzewów faktycznie zmieści się na metrze kwadratowym. Gdy ktoś przyjmie np., że na 50 m² wystarczy 80 lub 400 złotych, najprawdopodobniej źle obliczono liczbę roślin albo pomylono cenę za sztukę z ceną za cały pakiet. Typowym błędem jest przyjęcie zbyt dużego rozstawu, co prowadzi do zaniżenia liczby krzewów – jednak przy 25 × 25 cm to aż 16 sztuk na metr kwadratowy, a więc na 50 m² aż 800 krzewów, co daje 4 000 zł przy cenie 5 zł za sztukę. Zbyt niskie koszty wynikają czasem z przeoczenia konieczności zapewnienia odpowiedniej gęstości, co bezpośrednio wpływa na docelowy efekt rabaty. Z mojego doświadczenia, wielu początkujących ogrodników sądzi, że można posadzić mniej i poczekać aż róże się rozrosną, ale w praktyce późniejsze dosadzanie jest nieekonomiczne i zakłóca kompozycję. Często też nie bierze się pod uwagę, że standardy branżowe i zalecenia szkółek roślinnych opierają się właśnie na takich dokładnych przelicznikach, by uzyskać gęste, zdrowe i dobrze prezentujące się nasadzenia. Rzetelne podejście do takich wyliczeń oszczędza rozczarowań i niepotrzebnych kosztów później. Praktyka pokazuje, że dokładne planowanie ilości materiału roślinnego jest podstawą każdego prawidłowo wykonanego projektu ogrodowego.