Odwadnianie po intensywnych opadach deszczu w sadzie to absolutna podstawa, szczególnie w naszych warunkach klimatycznych, gdzie gleby bywają ciężkie, a woda często zalega między rzędami. Jeżeli tego nie zrobimy, korzenie drzew mogą zacząć gnić przez brak tlenu, a to prowadzi do przeróżnych chorób systemu korzeniowego, takich jak zgnilizna czy fytoftoroza. Z mojego doświadczenia wynika, że najprostsze rowy odwadniające czy nawet prowizoryczne przepompownie potrafią uratować sad przed dużymi stratami. Rolnicy na zachodzie Polski często inwestują w drenaż francuski, co pozwala szybko odprowadzić nadmiar wody i przywrócić właściwe warunki powietrzno-wodne w glebie. W dobrych praktykach sadowniczych mówi się, że kluczowe jest, by woda nie stała na polu dłużej niż 24 godziny po ulewie. W nowoczesnych sadach stosuje się nawet tzw. systemy odwodnień liniowych, które można podłączać do zbiorników retencyjnych. Warto pamiętać, że odwadnianie nie tylko chroni drzewa przed chorobami, ale też wpływa na mniejsze zbrylanie gleby i lepszy dostęp składników pokarmowych do korzeni. Tego typu działania są szczególnie ważne po długotrwałych deszczach, gdy naturalna infiltracja nie nadąża z odprowadzaniem nadmiaru wody.
Można się łatwo nabrać, że po silnych deszczach w sadzie trzeba nawadniać, zamgławiać lub fertygować, ale to trochę pomieszanie pojęć. Woda po opadach już jest, i to w nadmiarze, więc dodatkowe nawadnianie byłoby wręcz szkodliwe. Wielu początkujących sadowników myli się, sądząc, że każde podlewanie poprawia kondycję sadu, ale wszystko zależy od sytuacji – tu wręcz odwrotnie, za dużo wody to zagrożenie dla korzeni i ryzyko chorób grzybowych. Zamgławianie, czyli rozpylanie drobnych kropelek wody lub środków ochrony roślin, stosuje się raczej w celu zwiększenia wilgotności powietrza w okresach suszy lub przy zabiegach fitosanitarnych, ale absolutnie nie po ulewach – wtedy to wręcz mogłoby pogorszyć sprawę, bo jeszcze bardziej zwiększamy wilgotność i ryzyko infekcji. Fertygacja to podawanie nawozów razem z wodą przez system nawadniający; sprawdza się, gdy jest sucho i trzeba roślinom dostarczyć składniki pokarmowe wraz z wodą, lecz po intensywnych opadach najczęściej mamy dosyć wody, a czasem nawet część składników odżywczych została już wypłukana z gleby. Myślenie o zabiegach nawadniających i nawozowych po deszczu wynika często z rutynowego podejścia, bez analizy faktycznych warunków glebowych. Zamiast tego profesjonalni sadownicy najpierw oceniają stopień uwilgotnienia gleby i czasem muszą skupić się na szybkim odwodnieniu pola, żeby nie dopuścić do szkód takich jak zamieranie korzeni czy pojawianie się patogenów glebowych. W praktyce, po nawałnicach ważne jest szybkie odprowadzenie nadmiaru wody, a nie jej dodatkowe dostarczanie w jakiejkolwiek formie. To jedna z tych sytuacji, gdzie mniej znaczy więcej; kluczowa staje się obserwacja i szybka reakcja, żeby cały sezon nie poszedł na marne.