Maliny to owoc bardzo delikatny, który łatwo się gniecie i psuje podczas transportu czy nawet samego zbioru. Dlatego właśnie przy sprzedaży bezpośredniej najczęściej stosuje się niewielkie pojemniki o pojemności od 250 do 500 g. Z mojego doświadczenia wynika, że takie opakowania pozwalają zachować świeżość i estetyczny wygląd owoców, a to przecież dla klienta jest kluczowe. Większe pojemniki powodowałyby szybkie uszkadzanie malin – szczególnie tych z dolnej warstwy. W branży sadowniczej jest wręcz standardem, żeby do sprzedaży na rynku detalicznym czy na bazarach używać właśnie drobnych opakowań, często plastikowych lub ekologicznych, które chronią owoce przed zgniataniem. Co ciekawe, w eksporcie czy skupie przemysłowym te normy są zupełnie inne, tam opakowania mogą być większe, bo owoce i tak trafiają od razu do przetwórstwa. Tutaj, przy sprzedaży bezpośredniej, chodzi o to, żeby klient dostał produkt najwyższej jakości – aż się chce takie maliny jeść prosto z pojemnika. To nie tylko wygodne, ale też zgodne z zasadami dobrej praktyki rolniczej i zaleceniami organizacji branżowych. Warto to zapamiętać, bo klienci coraz częściej zwracają uwagę na estetykę i świeżość, a taka pojemność to już niemal rynkowy standard.
Przy zbiorze malin do sprzedaży bezpośredniej pojawia się bardzo konkretne wyzwanie: jak zachować jakość owoców do momentu, gdy trafią do konsumenta. Często spotyka się przekonanie, że większe pojemniki – takie jak 1000 g, 1700 g, a nawet powyżej 2000 g – są wygodniejsze, bo pozwalają szybciej zebrać większą ilość owocu i oszczędzić czas pracy. Jednak to myślenie sprawdza się tylko przy owocach mniej podatnych na uszkodzenia lub tych przeznaczonych na przemysł. Maliny są wyjątkowo wrażliwe na zgniatanie: im większy pojemnik, tym większy nacisk wywierany na dolne owoce, przez co szybko robią się miażdżone, tracą jędrność i atrakcyjny wygląd. Takie owoce nie nadają się już do sprzedaży jako deserowe, a przecież właśnie tego oczekuje klient detaliczny – świeżości, jędrności, braku soków na dnie opakowania. W praktyce rynkowej standardem są pojemniki nieprzekraczające 500 g, najczęściej plastikowe lub z tektury, maksymalnie 250–500 g, bo tylko takie gwarantują minimalizację strat jakościowych. Wiele osób wybiera większe pojemniki z myślą o efektywności zbioru lub redukcji kosztów opakowań, ale to często prowadzi do strat finansowych przez utratę wartości handlowej malin. Warto pamiętać, że inne normy obowiązują w skupie przemysłowym, gdzie owoce trafiają od razu do przerobu i uszkodzenia nie mają takiego znaczenia, ale sprzedaż bezpośrednia rządzi się swoimi prawami. Branżowe zalecenia, kursy rolnicze i doświadczenie najlepszych plantatorów potwierdzają – niewielkie pojemniki są kluczowe dla utrzymania jakości malin przeznaczonych na świeży rynek. Warto więc nie ulegać złudzeniu, że większe znaczy lepsze, bo akurat w przypadku malin jest dokładnie odwrotnie.