Maliny owocujące na pędach tegorocznych, czyli tzw. maliny jesienne lub powtarzające owocowanie, rzeczywiście należy ciąć jesienią po zbiorze owoców. To wynika z ich specyficznej biologii – one owocują na pędach, które wyrosły w tym samym sezonie, więc po zakończonych zbiorach te pędy nie są już potrzebne i najlepiej je całkowicie usunąć. Dzięki temu roślina nie traci energii na utrzymywanie starych, już niepotrzebnych części, co w praktyce przekłada się na silniejszy wzrost nowych pędów w kolejnym roku i wyższy plon. Z mojego doświadczenia powiem, że jeśli się tego nie zrobi, to krzewy robią się gęste, gorzej przewietrzone, częściej łapią choroby grzybowe, a owoce są drobniejsze. Właśnie dlatego większość zawodowych plantatorów nie czeka do wiosny, tylko zaraz po zbiorze ścina pędy nisko przy ziemi. To proste, ale bardzo skuteczne – oszczędza się sobie później mnóstwo pracy z porządkowaniem plantacji na wiosnę. Warto wiedzieć, że taki sposób cięcia jest rekomendowany przez Instytut Ogrodnictwa w Skierniewicach i wpisuje się w aktualne zalecenia dla uprawy malin deserowych. Jednym słowem, jesienny cięcie po zbiorach to podstawa, nawet jak komuś się nie chce, to zdecydowanie lepiej zrobić to od razu niż zostawiać na później.
W cięciu malin owocujących na pędach tegorocznych bardzo łatwo popełnić błąd, bo można się sugerować doświadczeniem z uprawy malin letnich, które owocują na dwuletnich pędach. Wybierając zimę jako termin cięcia, można narazić rośliny na przemarzanie ran i osłabienie krzewów, bo nawet przy słonecznej pogodzie zimą, gleba jest zwykle zamarznięta i wszelkie zabiegi pielęgnacyjne robi się po prostu niekomfortowo, a i niepotrzebnie ryzykujemy uszkodzenia mrozowe. Cięcie wiosenne po rozmarznięciu gleby wydaje się w pierwszej chwili rozsądne, ale niestety wtedy cała masa suchych pędów zalega na plantacji, utrudnia dostęp światła i powietrza młodym pędom, a poza tym jest to termin, kiedy już trzeba myśleć o innych pracach, np. nawożeniu, rozstawianiu podpór czy rozluźnianiu gleby. Jeszcze gorzej, jeśli ktoś przycina maliny dopiero wiosną przed ruszeniem wegetacji – wtedy tracimy kilka naprawdę ważnych tygodni, które mogłyby być wykorzystane na regenerację krzewów. Szczerze mówiąc, to takie przesuwanie cięcia na później często prowadzi do rozwoju chorób, np. zamierania pędów czy szarej pleśni, bo nieuprzątnięte stare pędy to doskonałe miejsce zimowania patogenów. Często spotykam się z przekonaniem, że cięcie późną zimą lub wiosną to uniwersalna metoda do wszystkich malin, ale moim zdaniem właśnie odróżnienie odmian powtarzających owocowanie jest kluczowe. Najlepiej po prostu nie komplikować sobie życia i ciąć maliny jesienne zaraz po zbiorze, zgodnie z branżowymi zaleceniami – to prostsze i dużo skuteczniejsze podejście.