Wybór minizraszaczy podkoronowych jako urządzeń do zraszania gleby w sadzie przed przymrozkami to praktyka, którą polecają zarówno doświadczeni sadownicy, jak i specjaliści od uprawy roślin sadowniczych. Minizraszacze takie montuje się bezpośrednio pod koronami drzew, co pozwala na równomierne zwilżenie powierzchni gleby tuż przed kluczowym okresem nocnych spadków temperatury. Dzięki temu, gdy woda paruje lub zamarza, oddaje ciepło (to tzw. ciepło przemiany fazowej), co w praktyce podnosi temperaturę powietrza w najniższych partiach sadu – bezpośrednio tam, gdzie młode kwiaty i zawiązki są najbardziej wrażliwe na mróz. To jedna z tych metod, które sprawdzają się szczególnie dobrze w polskich warunkach klimatycznych, bo są stosunkowo tanie, szybkie w uruchomieniu i nie wymagają bardzo dużej ilości wody, a efekty są odczuwalne niemal natychmiast. Branżowe wytyczne, na przykład w materiałach Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach, jasno wskazują, że punktowe zraszanie gleby przy użyciu minizraszaczy to jedna z najpewniejszych i najbezpieczniejszych metod ochrony przed wiosennymi przymrozkami, szczególnie w nowoczesnych, intensywnych sadach. Warto też wiedzieć, że takie zraszanie poprawia ogólne warunki wilgotnościowe w strefie korzeniowej, co przekłada się na zdrowotność drzew. Z mojego doświadczenia wynika, że dobrze dobrany system minizraszaczy pozwala nie tylko na ochronę przed przymrozkami, ale również na lepsze gospodarowanie wodą w całym sezonie.
Wiele osób, zwłaszcza na początku nauki, myli pojęcia związane z instalacjami nawadniającymi, co prowadzi do wyboru nieadekwatnych technologii do ochrony przed przymrozkami. Instalacja nawadniania strefy korzeniowej, choć bardzo ważna dla kondycji drzew, nie rozprowadza wody po powierzchni gleby w taki sposób, aby wytworzyć efekt cieplny potrzebny do ochrony przed nagłymi spadkami temperatury przy powierzchni. Woda trafia głębiej, przez co nie tworzy tej cienkiej warstwy, która mogłaby oddać ciepło do powietrza w okolicy koron. Nawadnianie kropelkowe, choć oszczędne i precyzyjne w dostarczaniu wody do korzeni, nie nadaje się do zabiegów przeciwprzymrozkowych, bo działa punktowo i nie jest w stanie zwilżyć większej powierzchni gleby – a właśnie o to chodzi w tej metodzie ochrony. Poza tym systemy kropelkowe mają niewielki wydatek wody na jednostkę powierzchni, więc nie wytworzą istotnej ilości pary czy lodu na powierzchni, która mogłaby realnie wpłynąć na mikroklimat wokół drzew. Zamgławianie natomiast to zupełnie inna technologia – służy głównie do podnoszenia wilgotności powietrza albo do zabiegów ochrony roślin przed szkodnikami i chorobami, ale nie sprawdza się w kontekście ochrony przed przymrozkami, ponieważ generowane są bardzo drobne kropelki, które natychmiast parują, nie oddając przy tym odpowiedniej ilości ciepła do gleby i powietrza w obrębie koron. Typowym błędem jest też sądzenie, że każda woda na powierzchni gleby coś daje – niestety, tylko odpowiednio rozprowadzony, w miarę obfity zraszacz ma szansę wpłynąć na mikroklimat w sadzie. Praktyka pokazuje, że wiosenne przymrozki potrafią być bardzo nieprzewidywalne, więc liczy się nie tylko ilość wody, ale też sposób i miejsce jej aplikacji – a tylko minizraszacze podkoronowe spełniają te wymogi zgodnie z wytycznymi branżowymi i wieloletnimi obserwacjami sadowników.