Odpowiedź, że opryskiwacz powinien być poddawany okresowej kalibracji co najmniej raz na 3 lata, jest zgodna z obowiązującymi przepisami oraz dobrą praktyką rolniczą. Przepisy prawa, szczególnie te wynikające z ustawy o środkach ochrony roślin, jasno określają, że użytkownicy opryskiwaczy muszą regularnie poddawać swoje urządzenia badaniom technicznym, aby zapewnić skuteczność i bezpieczeństwo wykonywanych zabiegów. Moim zdaniem takie badania to nie tylko formalność, ale realne zwiększenie bezpieczeństwa – dla środowiska, samego operatora oraz upraw. Kalibracja pozwala wykryć nieszczelności, zużycie dysz czy błędy w ustawieniach, które mogą znacząco wpłynąć na efektywność oprysku oraz powodować straty środków chemicznych i zanieczyszczenie otoczenia. W praktyce, jeśli ktoś zaniedba ten obowiązek, może narazić się nie tylko na mandaty, ale też na poważniejsze konsekwencje środowiskowe, jak np. skażenie wód gruntowych. Trzyletni okres jest wynikiem kompromisu między ekonomią a bezpieczeństwem – częstsze badania byłyby kosztowne, rzadsze zaś zbyt ryzykowne. Warto też pamiętać, że właściwie skalibrowany opryskiwacz pozwala lepiej wykorzystać nowoczesne technologie precyzyjnego rolnictwa, gdzie nawet niewielkie odchylenia mogą przełożyć się na jakość plonów. Z doświadczenia wiem, że regularna kontrola to podstawa w każdej szanującej się gospodarce rolnej – i nie chodzi tu tylko o papierologię.
Wiele osób przyjmuje błędnie, że opryskiwacz może być poddawany kalibracji co 2, 4 czy nawet 5 lat, jednak w rzeczywistości takie podejście nie znajduje potwierdzenia ani w przepisach, ani w praktyce rolniczej. Przekonanie, że rzadsze badania – na przykład co 4 czy 5 lat – wystarczą, wynika najczęściej z chęci ograniczenia kosztów i oszczędności czasu, lecz jest to bardzo złudne myślenie. W praktyce technicznej opryskiwacze, nawet jeśli nie pracują na okrągło, narażone są na zużycie elementów, korozję, czy zatykanie dysz. W przypadku okresu 2 lat – choć taka częstotliwość na pierwszy rzut oka może wydawać się bezpieczniejsza, w polskich realiach nie jest ona wymagana i mogłaby wprowadzać niepotrzebny chaos oraz koszty dla rolników. Z kolei zbyt długi okres (4 lub 5 lat) to już realne ryzyko wykonywania zabiegów sprzętem niesprawnym lub źle wyregulowanym. Tego typu myślenie, że sprzęt działa dobrze przez wiele lat bez kontroli, prowadzi często do nieświadomego zaniedbania wymagań technicznych, co w rezultacie może skutkować nie tylko stratami finansowymi, ale też konsekwencjami prawnymi i środowiskowymi. W praktyce spotkałem się z sytuacjami, gdy zbyt rzadko kalibrowane opryskiwacze rozpylały niewłaściwe dawki środków, co prowadziło do nierównomiernych oprysków albo zniszczeń na polu. Branżowe standardy jasno wskazują – 3 lata to kompromis, który pozwala wyłapać usterki, nie obciążając przy tym niepotrzebnie gospodarstw. Ignorowanie tego przepisu to typowy błąd myślowy wynikający z przekonania, że technika zawsze zadziała bez nadzoru, co w rolnictwie niestety się nie sprawdza.