Zostawianie na pędzie róż 2-3 dobrze wykształconych liści to taka podstawa pielęgnacji, bez której trudno mówić o zdrowych, dobrze kwitnących krzewach. W praktyce ogrodniczej przyjęło się, że podczas cięcia róż, zwłaszcza odmian wielokwiatowych czy rabatowych, zostawia się właśnie tyle liści – najlepiej tych dużych, składających się z 5-7 listków. To one są kluczowe, bo dostarczają roślinie niezbędnej energii dzięki fotosyntezie, a dzięki temu roślina może wytworzyć nowe pędy i pąki kwiatowe. Pamiętam, jak kiedyś uczyli nas, że zbyt krótkie przycinanie, czyli usuwanie wszystkich liści, prowadzi do osłabienia krzewu i często skutkuje marnym kwitnieniem albo wręcz chorobami. Zostawienie liści ułatwia też cyrkulację soków i wzmacnia odporność róż na czynniki stresowe. Te wskazówki znajdziesz praktycznie w każdej branżowej publikacji czy instrukcji producentów szkółek róż – to taki must have dobrych praktyk ogrodniczych. Moim zdaniem, warto się tego trzymać, bo widać natychmiast efekty: rośliny szybciej odbijają, są bardziej zwarte, a kwiaty po prostu lepszej jakości. To w sumie prosta rzecz, a robi ogromną różnicę.
Wielu początkujących ogrodników sądzi, że istotne dla zdrowia i plonowania róż jest pozostawienie na pędzie kolców, kwiatów czy odgałęzień. Jednak żaden z tych elementów nie odgrywa kluczowej roli w regeneracji rośliny po cięciu. Kolce, chociaż rzeczywiście są charakterystyczne dla róż i mają swoje funkcje obronne przed roślinożercami, nie wpływają na procesy fotosyntezy ani na odrastanie nowych pędów. Pozostawienie ich nie przynosi żadnych korzyści z punktu widzenia plonowania – to bardziej aspekt estetyczny, czasem przeszkadzający przy pielęgnacji. Kwiaty, choć piękne, po przekwitnięciu powinny być usuwane, żeby roślina nie traciła energii na zawiązywanie owoców, tylko inwestowała w nowe przyrosty i zdrowe pąki. Pozostawienie ich po cięciu jest wręcz błędem, bo prowadzi do osłabienia całego krzewu, szczególnie w sezonie intensywnego wzrostu. Odgałęzienia natomiast, jeśli są zbyt liczne lub źle rozmieszczone, powodują nadmierne zagęszczenie krzewu, co ogranicza dostęp światła, utrudnia przewiewność i zwiększa ryzyko chorób grzybowych. Dobra praktyka mówi, że należy je raczej redukować, a nie zostawiać bez kontroli. Najważniejsze w cięciu róż jest pozostawienie kilku zdrowych, dobrze wykształconych liści – to one gwarantują prawidłowe odżywianie i regenerację całej rośliny po zabiegu. Takie podejście, zgodne ze standardami branżowymi, przekłada się bezpośrednio na późniejsze, obfite i długotrwałe kwitnienie. Moim zdaniem, wiele problemów z różami bierze się właśnie z błędnych przekonań co do tego, co zostawiać na krzewach po cięciu – warto więc to sobie dobrze przyswoić.