Azot to dość ciekawy przypadek, bo w przeciwieństwie do potasu, fosforu czy magnezu, jego zawartości w glebie nie oznacza się rutynowo przed zakładaniem sadu. Główny powód jest taki, że azot bardzo łatwo ulega przemianom w glebie – jest wymywany przez wodę, szybko się ulatnia, no i ogólnie poziom tego pierwiastka zmienia się w zależności od pogody, uprawianych wcześniej roślin czy nawet momentu pobrania próbek. To oznacza, że wynik i tak nie dałby nam wiarygodnej informacji, ile tego azotu naprawdę jest dostępne dla korzeni drzew, kiedy już posadzimy sadzonki. W praktyce rolniczej i sadowniczej sensowniejsze jest obserwowanie stanu roślin i nawożenie azotem na bieżąco, w zależności od potrzeb. Zresztą, sam azot bardzo łatwo się mobilizuje z resztek pożniwnych, obornika, a także z mineralizacji materii organicznej – to wszystko sprawia, że wyjściowe badanie gleby pod kątem azotu przed założeniem sadu nie jest polecane w żadnych oficjalnych wytycznych. Moim zdaniem lepiej skupić się na poprawie struktury gleby i zadbać o mikroorganizmy, które będą stale udostępniać azot roślinom, niż przejmować się jednym wynikiem z laboratorium. Chociaż są laboratoria oferujące takie analizy, to branżowo raczej wszyscy odradzają takie badania jako podstawę planowania nawożenia azotem w sadzie.
W kontekście zakładania sadu bardzo istotne jest, żeby dokładnie wiedzieć, jaką mamy zawartość potasu, fosforu i magnezu w glebie. Te makroskładniki są fundamentem prawidłowego rozwoju młodych drzew owocowych, bo odpowiadają za wiele procesów fizjologicznych – od prawidłowego ukorzenienia, przez wzrost liści, aż po zawiązywanie owoców i ich dojrzewanie. Badanie potasu daje możliwość oceny, czy gleba jest właściwie przygotowana pod kątem gospodarki wodnej i odporności roślin na stres. Fosforu nie można pominąć, bo wpływa na ukorzenienie i energię wzrostu, a brak tego pierwiastka na starcie może skutkować wyraźnie gorszym rozwojem sadu nawet przez kilka lat. Magnez to z kolei składnik chlorofilu, bez którego roślina nie wytworzy odpowiedniej ilości asymilatów, a to z kolei rzutuje na całą przyszłą produkcję. Typowym błędem myślowym jest przekonanie, że analiza zawartości azotu w glebie jest równie ważna jak pozostałych makroskładników przed sadzeniem. W rzeczywistości azot, ze względu na swoją dużą ruchliwość i zmienność w profilu glebowym, nie daje się sensownie ocenić w jednym momencie – jego ilość w glebie mocno się waha w zależności od pogody, uprawy przedplonowej czy nawet dnia pobrania próbki. Dlatego standardy branżowe wyraźnie zalecają analizę potasu, fosforu i magnezu przed zakładaniem sadu, a azot uzupełnia się w trakcie uprawy na podstawie obserwacji roślin. Z mojego doświadczenia wynika, że zlekceważenie tych zaleceń skutkuje później dużymi problemami z rozwojem drzew i koniecznością kosztownego poprawiania gleby już po posadzeniu. Lepiej od razu skorzystać z wieloletnich doświadczeń branży niż sugerować się intuicją czy niepełną wiedzą.