Obornik na glebach lekkich najlepiej przyorać na głębokość 50-60 cm, bo właśnie ten zabieg zapewnia najefektywniejsze wykorzystanie składników odżywczych przez drzewa owocowe. Praktyka sadownicza pokazuje, że głębokie wprowadzenie materii organicznej poprawia strukturę gleby, jej pojemność wodną oraz zdolność do utrzymania składników mineralnych. Moim zdaniem, to rozwiązanie jest szczególnie ważne na glebach lekkich, gdzie problemem bywa szybka utrata wody i składników pokarmowych. Dobre praktyki mówią, że obornik głęboko przyorany staje się rezerwuarem próchnicy i mikroelementów z czasem wędrujących do strefy korzeniowej drzew, szczególnie w pierwszych latach po założeniu sadu. Nierzadko spotykałem się z opiniami sadowników, że płytkie przyoranie obornika nie przynosi oczekiwanych efektów, bo nawozy rozkładają się za szybko i wymywane są poza zasięg korzeni. Głębsze przyoranie (właśnie 50-60 cm) pozwala stworzyć odpowiednie warunki startowe dla młodych drzew, które na początku bardzo potrzebują substancji organicznej. Warto pamiętać, że takie działanie jest zgodne z zaleceniami instytutów sadowniczych oraz wytycznymi podręczników branżowych. Tak szczerze – lepiej raz dobrze, niż potem nadrabiać braki w glebie przez kolejne lata uprawy.
Często początkujący sadownicy błędnie zakładają, że dla obornika wystarczy płytkie przyoranie w zakresie 10-15 cm czy nawet do 25-30 cm. Wynika to chyba z przekonania, że korzenie sadzonek i tak początkowo rozwijają się przy powierzchni, więc głębsze przekopywanie nie ma sensu. Jednak jest inaczej – większość drzew owocowych z czasem wytwarza głęboki system korzeniowy, a obornik przyorany płytko bardzo szybko się rozkłada i składniki pokarmowe są wtedy narażone na szybkie wymywanie z profilu glebowego, zwłaszcza na glebach lekkich. To powoduje, że już po jednym sezonie gleba może być uboga w próchnicę i minerały, a rośliny startują nie w optymalnych warunkach. Z drugiej strony, przyoranie obornika zbyt głęboko, np. na 90-100 cm, to z kolei przesada. Tak głęboki zabieg nie ma sensu praktycznego – drzewka przez pierwsze lata w ogóle nie sięgną korzeniami tak głęboko, a poza tym utrudnia to napowietrzanie gleby oraz może prowadzić do zalegania wody i rozwoju procesów beztlenowych. Tak naprawdę, standardy sadownicze, zarówno w literaturze, jak i w praktyce, wskazują, że optymalną głębokością jest właśnie 50-60 cm. To pozwala wytworzyć tzw. warstwę produkcyjną bogatą w materię organiczną i korzystną dla rozwoju systemu korzeniowego. Błędy wynikają często z chęci uproszczenia pracy lub zaoszczędzenia czasu, ale niestety na dłuższą metę prowadzi to do obniżenia plonów i konieczności dodatkowego nawożenia. Moim zdaniem, jeśli ktoś chce mieć zdrowy, dobrze rosnący sad, powinien od razu zadbać o prawidłowe głębokie przyoranie, zamiast potem żałować, że poszedł na skróty.