Dolistne nawożenie mocznikiem to naprawdę skuteczna i szybka metoda uzupełniania niedoboru azotu w liściach drzew owocowych. Mocznik, czyli CO(NH2)2, bardzo łatwo rozpuszcza się w wodzie i szybko przenika przez kutykulę liści, co daje praktycznie natychmiastowy efekt. Praktycy sadownictwa często stosują ten zabieg w fazie intensywnego wzrostu, kiedy rośliny wykazują pierwsze objawy niedoboru azotu, takie jak żółknięcie starszych liści czy słabe przyrosty pędów. Z mojego doświadczenia wynika, że podanie roztworu mocznika o stężeniu 0,5–1,5% przynosi poprawę widoczną już po kilku dniach, co w porównaniu z nawożeniem doglebowym jest dużo szybsze. Tego typu zabieg jest szczególnie polecany przez doradców sadowniczych i fitotechników, bo pozwala ominąć potencjalne problemy z pobieraniem składników przez korzenie, np. przy suszy lub niskiej temperaturze gleby. Warto pamiętać, żeby nie przekraczać zalecanych dawek, bo można uszkodzić tkanki liści. W standardach nowoczesnych gospodarstw sadowniczych dolistne nawożenie mocznikiem uznaje się za zabieg interwencyjny, który świetnie sprawdza się, gdy trzeba działać naprawdę szybko, np. tuż przed kwitnieniem lub tuż po zauważeniu objawów niedoborowych. Bywa nawet tak, że plantatorzy wykorzystują dolistny mocznik do poprawienia ogólnej kondycji drzew, nawet profilaktycznie. Widać, że takie podejście naprawdę się sprawdza – azot trafia tam, gdzie jest najbardziej potrzebny, czyli bezpośrednio do tkanek aktywnie fotosyntetyzujących.
Jeżeli chodzi o szybkie zlikwidowanie niedoboru azotu na liściach drzew owocowych, to nie każde podejście daje efekty w krótkim czasie. Często błędnie zakłada się, że doglebowe nawożenie, na przykład gnojowicą lub saletrzakiem, przyniesie natychmiastową poprawę. Tymczasem azot zastosowany do gleby musi najpierw ulec procesom rozkładu, przemieszczenia i pobrania przez korzenie, a potem rozprowadzeniu po całej roślinie. W praktyce oznacza to, że efekty widoczne są dopiero po kilku, a nawet kilkunastu dniach, a przy niekorzystnych warunkach pogodowych nawet później. Stosowanie gnojowicy to w ogóle temat szeroki – wymaga ostrożności ze względu na możliwość zasolenia gleby i trudności w precyzyjnym dawkowaniu. Saletrzak natomiast, choć popularny w uprawach polowych, w sadownictwie nie zawsze jest zalecany do szybkich interwencji, bo jego działanie zależy od aktywności systemu korzeniowego i wilgotności gleby. Co do dolistnego nawożenia mikroelementami, to taki zabieg wspomaga rośliny, ale nie rozwiązuje niedoboru głównego makroskładnika, jakim jest azot. Mikroelementy typu żelazo, mangan czy bor są ważne dla rozwoju drzew, ale ich podanie nie wyeliminuje objawów deficytu azotu, bo to zupełnie inna grupa składników pokarmowych. Typowym błędem jest też mylenie szybkiego efektu wizualnego po oprysku z realnym pokryciem zapotrzebowania na składniki pokarmowe – tylko dolistna aplikacja azotu (jak mocznik) daje widoczną poprawę w krótkim czasie. W sadownictwie dobra praktyka podkreśla konieczność trafnej diagnozy niedoboru i wyboru metody szybkiej interwencji, a nie rutynowego stosowania nawozów doglebowych czy mikroelementów bez analizy sytuacji.