W gospodarstwach ekologicznych zasady są jasne i dość rygorystyczne – można stosować tylko środki ochrony roślin pochodzenia roślinnego i mineralnego. To jest właśnie sedno rolnictwa ekologicznego, gdzie chodzi o minimalizowanie wpływu chemii na środowisko, ale też na zdrowie ludzi i całych ekosystemów. Takie środki, jak wyciągi z czosnku, pokrzywy, skrzypu polnego czy nawet prosty siarczan miedzi (ale tylko w określonych dawkach i sytuacjach), wpisują się w listę dopuszczalnych i sprawdzonych metod. Moim zdaniem to duży plus, bo dzięki temu nie zatruwamy gleby i nie niszczymy pożytecznych organizmów, jak pszczoły czy dżdżownice. Stosowanie preparatów mineralnych typu dolomit czy mączka bazaltowa poprawia też strukturę gleby i odporność roślin, co jest bardzo praktyczne – szczególnie przy uprawie warzyw bez sztucznych nawozów. Z mojego doświadczenia wynika, że regularne sięganie po naturalne środki daje lepsze, długoterminowe rezultaty niż szybkie, chemiczne rozwiązania. Takie podejście jest zgodne z wytycznymi UE i Polskiego Centrum Akredytacji, a także kontrolowane przez jednostki certyfikujące rolnictwo ekologiczne. Reasumując: wybór środków pochodzenia roślinnego i mineralnego to nie tylko legalna praktyka, ale też filozofia ochrony upraw bez szkód dla środowiska i zdrowia ludzi.
Stosowanie środków ochrony roślin w ekologicznej uprawie warzyw to temat, który potrafi wprowadzić wiele osób w błąd, zwłaszcza że sektor konwencjonalny i ekologiczny rządzą się zupełnie innymi prawami. Wybór środków działających selektywnie może wydawać się logiczny, bo przecież chodzi o to, żeby nie niszczyć wszystkiego w otoczeniu, ale nawet selektywne środki syntetyczne bardzo często są zabronione w ekologii ze względu na pochodzenie i sposób produkcji. Jeszcze większym nieporozumieniem jest wybór syntetycznych środków działających systemicznie lub powierzchniowo. To są typowe rozwiązania stosowane w rolnictwie konwencjonalnym – skuteczne, szybkie, ale niestety mające poważne konsekwencje dla środowiska, bioróżnorodności i zdrowia ludzi. W rolnictwie ekologicznym, według obowiązujących rozporządzeń UE oraz wytycznych krajowych, środki syntetyczne są niedozwolone, nawet jeśli działają tylko powierzchniowo czy systemicznie. Wszystkie te błędne podejścia wynikają często z mylenia pojęć: wiele osób zakłada, że coś, co działa łagodniej lub tylko na określone szkodniki, jest automatycznie bezpieczne dla ekologii. To jednak nie jest prawda – liczy się nie tylko sposób działania, ale przede wszystkim pochodzenie środka i jego rozkład w środowisku. Najważniejsze są tu środki pochodzenia naturalnego, czyli roślinnego lub mineralnego, które są dopuszczone przez odpowiednie instytucje i nie kumulują się w glebie. Z mojego punktu widzenia warto pamiętać, że ekologia to nie tylko efekt końcowy, czyli czyste warzywa, ale cały proces: ochrona gleby, wody, pożytecznych organizmów i zdrowia konsumenta. To właśnie dlatego wybór środków syntetycznych, nawet selektywnych, w ekologii nie wchodzi w grę.