Prawidłowa odpowiedź to płodozmian z udziałem roślin bobowatych, bo właśnie tak w rolnictwie ekologicznym dba się o żyzność gleby bez użycia sztucznych nawozów. Rośliny bobowate, takie jak groch, łubin czy koniczyna, mają tę ciekawą właściwość, że wiążą azot z powietrza za pomocą bakterii brodawkowych na korzeniach. Dzięki temu wzbogacają glebę w naturalny azot, który jest dostępny później dla innych roślin. To jest klasyczne podejście do budowania żyzności bez chemii – sprawdza się na polskich polach od pokoleń, a w ekologicznym gospodarstwie to wręcz podstawa. Moim zdaniem to jest bardzo praktyczne rozwiązanie, bo oprócz żyzności poprawia też strukturę gleby i ogranicza występowanie chorób czy szkodników. Rolnicy stosujący płodozmian z bobowatymi mają lepsze plony bez konieczności ingerencji w środowisko. Cały system opiera się na zamkniętym obiegu składników odżywczych i szacunku do natury. Często spotykam się z opiniami, że płodozmian to taki stary sposób, ale właśnie w rolnictwie ekologicznym widać, jak bardzo się sprawdza. Warto też dodać, że zasady płodozmianu są opisane w wielu standardach upraw ekologicznych, np. w unijnym rozporządzeniu 2018/848. Gdyby ktoś pytał, to nie tylko bobowate pomagają w płodozmianie – chodzi też o różnicowanie upraw w kolejnych latach, żeby gleba nie była wyjałowiona.
Niektóre podejścia do utrzymania żyzności gleby, choć na pierwszy rzut oka wydają się sensowne, w praktyce nie spełniają wymogów rolnictwa ekologicznego. Melioracje wodne są co prawda ważne dla regulacji stosunków wodnych na polach, ale dotyczą raczej zapobiegania nadmiernemu zalewaniu lub osuszaniu terenu niż bezpośredniej poprawy żyzności gleby. Moim zdaniem, to takie narzędzie infrastrukturalne, a nie agrotechniczne, bo nie wpływa realnie na poziom materii organicznej czy zawartość składników pokarmowych. Nawadnianie kropelkowe, znane z upraw warzywnych i sadowniczych, świetnie sprawdza się w oszczędnym gospodarowaniu wodą, ale nie zwiększa zawartości próchnicy ani nie dostarcza roślinom niezbędnego azotu, fosforu czy potasu – to po prostu technika podlewania, która ma ograniczyć zużycie wody i poprawić wydajność, ale nie podnosi żyzności gleby. Z kolei nawożenie nawozami azotowymi, szczególnie syntetycznymi, jest w rolnictwie ekologicznym wręcz zabronione, bo łamie podstawową zasadę ograniczania chemii i sztucznych środków produkcji. Wiele osób błędnie zakłada, że skoro azot jest kluczowy dla roślin, to wystarczy go dosypać i już – tymczasem w praktyce ekologicznej chodzi o zamknięty obieg i naturalne źródła składników odżywczych. Takie szybkie rozwiązania jak nawozy sztuczne prowadzą do degradacji gleby, zakwaszenia i zanieczyszczania wód gruntowych. Z mojego doświadczenia wynika, że te błędy powielają się z braku wiedzy o biologicznych procesach w glebie i zasadach płodozmianu. Ostatecznie to właśnie płodozmian z udziałem roślin bobowatych jest najbardziej zgodny z ideą upraw ekologicznych i daje najlepsze efekty długoterminowe, bo opiera się na naturalnym wzbogacaniu gleby w azot oraz poprawie jej struktury.