Zalewowe nawadnianie stołów to naprawdę jedna z najlepszych praktyk w nowoczesnej uprawie roślin doniczkowych, szczególnie gdy chodzi o produkcję na większą skalę. W tej metodzie stoły zalewane są wodą z dodatkiem nawozów, a rośliny pobierają wodę przez otwory w dnie doniczek dzięki zjawisku podsiąkania. Co ciekawe, to rozwiązanie idealnie wpisuje się w standardy zrównoważonej produkcji, bo pozwala ograniczyć zużycie wody i nawozów – to wszystko się po prostu recyrkuluje, a nie wylewa gdzie popadnie. Z mojego doświadczenia wynika, że zalewowe stoły świetnie sprawdzają się w uprawie m.in. pelargonii, chryzantem czy różnych zielonych roślin ozdobnych, bo zapewniają równomierne nawadnianie i minimalizują ryzyko chorób – liście nie są moczone, co ogranicza rozwój patogenów. Nawadnianie zalewowe to też spora oszczędność pracy: nie trzeba latać z wężem czy ustawiać setek emiterów. Branża szklarniowa bardzo mocno promuje tę technologię, bo daje przewidywalne rezultaty i jest bardzo wydajna. Szczerze mówiąc, każdy, kto myśli poważnie o profesjonalnej produkcji doniczkowej, powinien rozważyć właśnie ten system – to już właściwie taki „złoty standard” w branży.
Wielu początkujących ogrodników albo osób mających niewielką praktykę z uprawą na większą skalę daje się zwieść pozorom, że każda metoda nawadniania z domowego ogródka sprawdzi się w produkcji profesjonalnej. Niestety, deszczowniane nawadnianie to raczej domena pól czy rabat kwiatowych na otwartej przestrzeni, gdzie rośliny nie rosną ściśle w doniczkach i nie ma ryzyka przemoczenia liści oraz kwiatów. W szklarniowej uprawie roślin ozdobnych mokre liście to prosta droga do rozwoju chorób grzybowych – szczególnie przy gęstym ustawieniu doniczek na stołach. Kropelkowe nawadnianie, chociaż wydaje się bardzo precyzyjne i oszczędne, w praktyce przy dużej liczbie doniczek okazuje się kłopotliwe w montażu i w serwisowaniu, bo każda doniczka wymaga osobnego emitera – to dużo pracy, duże ryzyko zapchania i problemy z równomiernością podlewania. Użycie węża to już typowe rozwiązanie amatorskie, dobre na domowy parapet czy niewielkie kolekcje, ale całkowicie niepraktyczne w szklarni, gdzie trzeba podlewać setki lub tysiące roślin szybko i równomiernie. Taki sposób jest pracochłonny, nie gwarantuje jednolitego nawodnienia, no i bardzo łatwo o przelewki lub przesuszenia. Widzę, że wielu uczniów nie od razu zauważa, że uprawa profesjonalna wymaga nie tylko skuteczności, ale też optymalizacji kosztów i pracy, a systemy zalewowe spełniają te wymagania najlepiej. Moim zdaniem, wybór innych metod często wynika z przyzwyczajeń domowych albo braku wiedzy o nowoczesnych technologiach stosowanych w branży szklarniowej.