Zaraza ziemniaka (Phytophthora infestans) to zdecydowanie największe zagrożenie dla pomidorów gruntowych zwłaszcza w chłodne i mokre lata. Ta choroba, chociaż nazywa się ziemniaczaną, bardzo często atakuje właśnie pomidory w polu – myślę, że praktycznie każdy plantator o niej słyszał (i niestety część z nas widziała na własne oczy skutki). Typowe objawy to brunatne, wodniste plamy na liściach i łodygach, które szybko się rozprzestrzeniają, a w sprzyjających (czyli właśnie wilgotnych i chłodnych) warunkach potrafią zniszczyć całą uprawę w kilka dni. Z mojego doświadczenia najważniejsze jest profilaktyczne działanie, bo leczenie roślin już porażonych jest praktycznie niemożliwe. Dobrym nawykiem jest regularne monitorowanie plantacji, a przy prognozowanych opadach i niskich temperaturach – stosowanie odpowiednich biologicznych lub chemicznych środków ochrony roślin, zgodnie z zaleceniami programu ochrony pomidora gruntowego. Przemysłowe gospodarstwa często korzystają z systemów wspomagających decyzje, które biorą pod uwagę wilgotność powietrza, opady i temperaturę, żeby nie przegapić momentu krytycznego. Zaraza ziemniaka to temat, o którym mówi się na każdym szkoleniu i naprawdę warto mieć ją na oku, bo ignorowanie pierwszych objawów może skończyć się totalną stratą plonu. Moim zdaniem nie ma przesady w tym, że większość dobrych praktyk ochrony pomidora gruntowego w Polsce koncentruje się właśnie na zapobieganiu zarazie ziemniaka.
Mozaika tytoniu oraz mozaika pomidora to choroby wirusowe, które rzeczywiście mogą powodować poważne problemy w produkcji pomidorów, ale ich rozprzestrzenianie się nie jest bezpośrednio związane z warunkami chłodnej i deszczowej pogody. Te wirusy przenoszą się głównie mechanicznie, przez narzędzia, ręce pracowników czy szkodniki jak mszyce, a nie poprzez wodę opadową czy niskie temperatury. Profilaktyka w ich przypadku polega raczej na dezynfekcji sprzętu, stosowaniu zdrowego materiału rozmnożeniowego oraz eliminacji chwastów, które mogą być rezerwuarem wirusa. Opryskiwanie środkami ochrony roślin nie jest skuteczne przeciwko wirusom, więc takie działanie w mokre lata nie przynosi oczekiwanych rezultatów i jest po prostu stratą pieniędzy i czasu. Zgliźna twardzikowa natomiast, choć jest chorobą grzybową – wywoływaną przez Sclerotinia sclerotiorum – rzadko stanowi problem systemowy na polach pomidorowych w Polsce i jej presja wzrasta raczej w uprawach pod osłonami oraz w warunkach bardzo dużej wilgotności powietrza i gęstego siewu. Choroba ta wymaga innych środków zapobiegawczych, np. odpowiedniego płodozmianu i usuwania resztek roślinnych, ale nie jest kluczowa w ochronie polowych pomidorów podczas chłodnych, deszczowych sezonów. Typowy błąd to sugerowanie się samą nazwą choroby (np. „mozaika” czy „tytoń”), a nie zrozumienie mechanizmu jej rozprzestrzeniania ani przynależności patogenu. Praktyka rolnicza pokazuje, że opryski w chłodne i deszczowe lata prowadzi się głównie z myślą o zarazie ziemniaka, bo tylko ten patogen potrafi tak błyskawicznie zniszczyć całą plantację pomidorów w takich warunkach. Pozostałe wymienione choroby nie wymagają tak intensywnej chemicznej ochrony profilaktycznej w opisanej sytuacji pogodowej.