Prawidłowa odpowiedź to 3 lata i to zdecydowanie wynika z aktualnych wymagań stawianych przez Zwykłą Dobrą Praktykę Rolniczą (ZDPR) oraz polskie przepisy. Przegląd opryskiwaczy co trzy lata to nie jest tylko jakaś formalność czy biurokracja – to realne zabezpieczenie, że sprzęt, którym pracujemy, nie zagraża ludziom, środowisku i uprawom. W praktyce taki przegląd polega na sprawdzeniu szczelności instalacji, stanu dysz, równomierności rozkładu cieczy i poprawności działania całego układu. Z mojego doświadczenia to również świetny moment, żeby wyłapać drobne usterki, zanim zrobią się z nich poważniejsze awarie – a wiadomo, jak się coś sypnie w sezonie, to potem nerwy i czas stracony. Branża rolnicza mocno się profesjonalizuje i dziś już nikt nie traktuje przeglądu jako zła koniecznego. Po prostu – regularne kontrole przekładają się na efektywność zabiegów, mniejsze zużycie środków ochrony roślin i bezpieczeństwo operatorów. Warto pamiętać, że nowsze opryskiwacze, czyli te do pięciu lat od daty produkcji, mają pierwszą kontrolę dopiero po tych pięciu latach, a potem właśnie co trzy. Takie rozwiązanie jest po prostu racjonalne, nie za często, nie za rzadko – i tego bym się trzymał. Dodatkowo, dobrze utrzymany sprzęt to też mniej problemów przy ewentualnych kontrolach z ARiMR czy innych instytucji, a one ostatnio naprawdę zwracają na to uwagę.
Wybór innej częstotliwości niż 3 lata przy przeglądzie opryskiwaczy często wynika z mylenia przepisów lub przekonania, że sprzęt rolniczy powinien być kontrolowany równie często jak pojazdy osobowe czy maszyny budowlane. Tymczasem zarówno polskie prawo, jak i standardy branżowe wyraźnie wskazują, że przegląd opryskiwacza powinien być wykonywany co trzy lata, a nie rzadziej czy częściej. Przegląd raz w roku byłby o wiele za często i niepotrzebnie generowałby dodatkowe koszty oraz przestoje – branża to wypracowała już przez lata praktyki. Dwa lata z kolei to opcja, którą spotyka się czasem w niektórych krajach, ale w Polsce nie jest to wymagane i nie wynika z ZDPR czy rozporządzeń Ministra Rolnictwa. Z kolei czteroletni odstęp to stanowczo za długo – tyle czasu bez kontroli oznaczałoby ryzyko, że drobne usterki przekształcą się w poważniejsze awarie, a środek ochrony roślin będzie rozprowadzany nierównomiernie, co jest po prostu nie do zaakceptowania z punktu widzenia bezpieczeństwa środowiska i ekonomiki gospodarstwa. Często myli się też tzw. przegląd techniczny z corocznym serwisem – to są zupełnie inne kwestie. Przegląd trzyletni to kompromis między bezpieczeństwem a efektywnością pracy i nie jest to przypadkowa liczba – została ustalona na podstawie wieloletnich doświadczeń i badań dotyczących awaryjności oraz wpływu na środowisko. Warto znać te regulacje, bo w razie kontroli brak ważnego przeglądu może wiązać się z poważnymi konsekwencjami, w tym cofnięciem dopłat bezpośrednich. Z mojego punktu widzenia, trzymanie się tej zasady to po prostu zdrowy rozsądek i element profesjonalnej pracy rolnika.