Właśnie tak – zgodnie ze Zwykłą Dobrą Praktyką Rolniczą oraz aktualnymi przepisami dotyczącymi użytkowania sprzętu do ochrony roślin, przegląd opryskiwaczy sadowniczych powinno się wykonywać co 3 lata. Wynika to nie tylko z przepisów unijnych i krajowych, ale przede wszystkim z dbałości o skuteczność zabiegów i bezpieczeństwo środowiska. W praktyce trzyletni cykl przeglądów pozwala wykryć zużycie lub uszkodzenia kluczowych elementów, takich jak dysze, pompy czy manometry, zanim zaczną one realnie szkodzić roślinom albo powodować nadmierne zużycie środków ochrony roślin. Sam miałem okazję widzieć, jak drobne nieszczelności czy rozkalibrowane rozpylacze potrafią w ciągu kilku sezonów mocno obniżyć wydajność opryskiwacza – a nawet przyczynić się do strat finansowych. Przegląd co trzy lata to taki złoty środek: nie za często (bo to jednak kosztuje i zabiera czas), ale też nie za rzadko, żeby nie dopuścić do poważnych awarii. Co ciekawe, warto pamiętać, że przegląd musi być udokumentowany i wykonany przez uprawnioną stację diagnostyczną – to później przydaje się podczas kontroli, ale też buduje zaufanie do jakości naszych zabiegów ochronnych. W sumie, z punktu widzenia efektywności gospodarstwa, taki rytm kontroli jest naprawdę rozsądnym kompromisem między wymaganiami prawa, a realnymi potrzebami w sadzie.
Wiele osób zakłada, że przegląd opryskiwacza sadowniczego trzeba wykonać co roku lub co dwa lata, co wydaje się dość logiczne biorąc pod uwagę intensywność użytkowania sprzętu w sezonie. Jednak w rzeczywistości wymagania Zwykłej Dobrej Praktyki Rolniczej, a także obowiązujące przepisy (czyli rozporządzenia dotyczące środków ochrony roślin) jasno wskazują, że okres ten wynosi 3 lata. Częstsze przeglądy – na przykład coroczne – są wymagane jedynie w przypadku nowego sprzętu, który po pierwszym badaniu okresowym przechodzi drugi przegląd po upływie 3 lat, a potem już regularnie co trzy lata. Z kolei czteroletni okres jest zdecydowanie zbyt długi, bo w tak długim czasie nawet drobne usterki, typu mikroszczeliny w przewodach lub nieprawidłowo działające zawory, mogą przerodzić się w poważne problemy, które nie tylko obniżą efektywność zabiegów, ale też mogą grozić skażeniem środowiska lub narażeniem zdrowia operatora. Spotkałem się z opinią, że przeglądy co dwa lata wystarczą, szczególnie w gospodarstwach o mniejszej intensywności zabiegów, ale takie podejście nie ma poparcia w przepisach i w praktyce może prowadzić do problemów podczas ewentualnych kontroli. Zbyt częste serwisowanie, choć z pozoru korzystne, generuje niepotrzebne koszty i czasowe przestoje bez istotnych korzyści. Moim zdaniem, najważniejsze jest trzymanie się standardów – w tym przypadku chodzi nie tylko o zgodność z prawem, ale też o optymalne zarządzanie bezpieczeństwem, efektywnością i kosztami, co w perspektywie prowadzenia nowoczesnego gospodarstwa zdecydowanie przynosi najlepsze efekty.