Wybór superfosfatu potrójnego granulowanego i siarczanu potasu to właśnie klasyka jeśli chodzi o zakładanie sadu według dobrej praktyki sadowniczej. Te nawozy mineralne najlepiej nadają się do aplikacji pod głęboką orkę, bo ich przemieszczenie do strefy korzeniowej na początku uprawy jest kluczowe. Superfosfat potrójny dostarcza fosforu, który jest mało ruchliwy w glebie – jeśli nie zostanie głęboko wymieszany przed sadzeniem, młode korzenie będą miały problem z jego pobieraniem przez wiele lat. Siarczan potasu natomiast jest źródłem potasu, bardzo ważnego dla przyszłego plonowania, gospodarki wodnej i odporności drzew na stresy środowiskowe. Taką dawkę składników potasowych i fosforowych stosuje się przed założeniem sadu, bo później, po posadzeniu drzew, już tego nie nadrobisz – nie da się ich dokładnie wmieszać w odpowiednią strefę. Właśnie dlatego te dwa nawozy są rekomendowane w programach nawożenia opracowanych przez Instytut Ogrodnictwa czy COBORU. W praktyce, jeśli gleba ma niższą zawartość potasu lub fosforu, niektórzy sadownicy stosują nawet pełną dawkę tych składników na raz, żeby uniknąć późniejszych problemów z odżywianiem drzew. Z mojego doświadczenia wynika, że pominięcie tej operacji skutkuje słabym wzrostem i gorszym startem sadu. Warto też dodać, że superfosfat potrójny jest wygodny do rozsiewu i nie zakwasza gleby, a siarczan potasu nie wnosi nadmiaru chlorków, które mogą być szkodliwe dla młodych drzewek. Takie podejście po prostu się sprawdza w praktyce i jest zgodne z aktualnymi zaleceniami branżowymi.
Wybierając saletrzak, mocznik czy siarczan magnezu, można łatwo popełnić błąd wynikający z nieświadomości, jak różne nawozy zachowują się w glebie i jaki mają wpływ na strukturę oraz dostępność składników dla roślin sadowniczych. Saletrzak i mocznik to typowe nawozy azotowe, a azot, choć bardzo ważny, nie powinien być stosowany w dużej ilości przed założeniem sadu – szybko ulega wymywaniu, zwłaszcza przy głębokiej orce, i nie zostaje w glebie na czas, gdy młode drzewa najbardziej go potrzebują. Podobnie sprawa wygląda z siarczanem magnezu – to nawóz specjalistyczny, który stosuje się raczej interwencyjnie, gdy gleba wykazuje braki magnezu, a nie rutynowo pod założenie sadu. Popularnym błędem jest przekonanie, że azot zawsze jest najważniejszy, ale w rzeczywistości start sadu zależy głównie od dostępności fosforu i potasu, które są mało ruchliwe i najskuteczniej działają, gdy zostaną wprowadzone głęboko w glebę przed posadzeniem drzew. Siarczan potasu i saletra amonowa to z kolei mieszanka potasu i azotu, jednak saletra amonowa, podobnie jak pozostałe nawozy azotowe, nie powinna być stosowana w tym etapie – za duża ilość azotu przed sadzeniem może nawet zaszkodzić młodym sadzonkom, np. powodując zbyt bujny wzrost liści kosztem korzeni lub zwiększając podatność na choroby. Spotkałem się z opiniami, że azot doda energii drzewkom na start, ale to mit – jego rola jest większa w późniejszych fazach rozwoju. Stosowanie nawozów azotowych przed sadzeniem uważane jest za niezgodne z dobrą praktyką sadowniczą, co potwierdzają wytyczne branżowe. Naprawdę kluczowe jest zastosowanie superfosfatu potrójnego i siarczanu potasu, bo bez nich można mieć problemy z ukorzenieniem się młodych roślin i uzyskiwaniem wyrównanych plonów w przyszłości. Takie pomyłki wynikają często z uproszczonego podejścia do nawożenia: 'im więcej azotu, tym lepiej', ale w rzeczywistości bez odpowiedniej bazy fosforowej i potasowej nie uzyska się zdrowego i produktywnego sadu.