Kalafiory po grochu to klasyczny przykład przemyślanego następstwa roślin w płodozmianie. Wynika to z tego, że groch, będąc rośliną motylkową, wiąże azot atmosferyczny w glebie dzięki symbiozie z bakteriami brodawkowymi. Po grochu gleba jest wzbogacona w azot, co bardzo sprzyja roślinom kapustnym, takim jak kalafior, które mają duże wymagania pokarmowe, zwłaszcza jeśli chodzi o azot. To następstwo jest często polecane w podręcznikach ogrodniczych i na kursach rolniczych. Moim zdaniem, jeżeli ktoś chce uzyskać zdrowe plony kalafiora i ograniczyć nawożenie mineralne, nie ma lepszego rozwiązania. Takie planowanie upraw to też sposób na ograniczenie chorób i szkodników, bo groch i kalafior mają odmienne wymagania i nie przenoszą na siebie typowych patogenów. Często widzę, że początkujący ogrodnicy nie doceniają tej rotacji, a naprawdę daje ona świetne rezultaty, zwłaszcza w ogrodach ekologicznych. Warto też pamiętać, że taki płodozmian poprawia strukturę gleby i jej żyzność, co przekłada się na lepszą kondycję upraw w kolejnych latach. Zdecydowanie warto stosować ten układ – to po prostu działa i sprawdza się w praktyce.
W praktyce ogrodniczej i rolniczej dobór odpowiedniego następstwa roślin jest kluczowy dla utrzymania zdrowej gleby, ograniczenia chorób i optymalizacji plonów. Wiele osób popełnia błąd, kierując się wyłącznie podobieństwem wyglądu lub upodobań smakowych roślin, nie uwzględniając ich potrzeb pokarmowych i wpływu na środowisko glebowe. Przykładowo, uprawianie porów po cebuli to kiepski pomysł, bo obie należą do tej samej rodziny botanicznej (czosnkowate). Takie podejście zwiększa ryzyko kumulacji patogenów i szkodników specyficznych dla tych roślin, np. śmietki cebulanki czy fuzariozy. Z mojego doświadczenia, bardzo często przez to gromadzą się w glebie pozostałości chorób, które potem trudno wyeliminować, a plony są coraz gorsze. Selera po pietruszce też nie warto sadzić, bo obie rośliny należą do selerowatych (baldaszkowatych), mają zbliżone wymagania pokarmowe i wyczerpują podobne składniki z gleby. Takie powtarzanie tych samych rodzin prowadzi do pogorszenia struktury gleby i obniżenia jej zasobności. Natomiast pomidory po ziemniakach to wręcz klasyczny przykład złego następstwa – obie rośliny są psiankowate i bardzo łatwo przenoszą na siebie groźne choroby, np. zarazę ziemniaczaną. To jest jeden z najczęstszych błędów, jakie spotykam u początkujących – myślenie, że skoro ziemniaki poszły dobrze, to pomidory też, a potem cały plon zostaje zniszczony przez patogeny. Właściwe następstwo, czyli np. rośliny kapustne po motylkowych, oparte jest na zasadach uzupełniania składników i przełamywania cyklu chorób. Warto analizować rodziny botaniczne i wymagania roślin, zamiast kierować się przypadkowym wyborem – to się zawsze sprawdza w praktyce i jest podstawą dobrego płodozmianu.