Wybór deszczownianego nawadniania jako metody, której nie poleca się w sadach jabłoni zmagających się z parchem, jest w pełni uzasadniony i zgodny z praktyką ogrodniczą. Nawadnianie deszczowniane polega na rozpraszaniu wody w postaci drobnych kropel nad koronami drzew, co niestety stwarza doskonałe warunki do rozwoju patogenów grzybowych, takich jak Venturia inaequalis, czyli sprawca parcha jabłoni. Wysoka wilgotność liści i owoców, szczególnie jeśli utrzymuje się przez wiele godzin po nawadnianiu, znacznie zwiększa ryzyko infekcji. W wielu poradnikach sadowniczych, a także w zaleceniach doradców branżowych, podkreśla się, że ograniczanie zwilżania nadziemnych części roślin jest kluczowe w walce z chorobami grzybowymi. Moim zdaniem najbardziej logiczne jest korzystanie z metod, które dostarczają wodę tylko do strefy korzeniowej, dzięki czemu liście i owoce pozostają suche. Przykładowo, nawadnianie kropelkowe czy zraszacze podkoronowe są dużo bezpieczniejsze pod kątem fitosanitarnym. Spora część sadowników decyduje się na modernizację systemów właśnie po to, żeby ograniczyć problemy z parchem. Warto pamiętać, że każda kropla wody na liściu to potencjalne zagrożenie infekcją, szczególnie w okresie intensywnego zagrożenia chorobowego. To jest taki typowy przykład zasady: lepiej zapobiegać niż leczyć, zwłaszcza że parch potrafi mocno ograniczyć plon i obniżyć jakość owoców.
Często zdarza się, że osoby mniej doświadczone w sadownictwie sądzą, iż każda forma nawadniania, która dostarcza wodę do gleby, może być stosowana niezależnie od sytuacji fitosanitarnej w sadzie. To jednak spore uproszczenie. Na przykład nawadnianie kropelkowe, nawet jeśli łączone jest z fertygacją, to metoda uważana za jedną z najbezpieczniejszych w kontekście ochrony drzew przed chorobami grzybowymi. Dzięki temu, że woda trafia precyzyjnie do strefy korzeniowej, a nie na liście czy owoce, nie stwarza się warunków do rozwoju patogenów, takich jak parch jabłoni. Zraszacze podkoronowe także ograniczają kontakt wody z nadziemnymi częściami drzewa – głównym celem jest tu wilgotność gleby, nie części zielone. W praktyce, to właśnie ograniczenie bezpośredniego zwilżania liści jest jednym z filarów nowoczesnej ochrony sadów przed infekcjami. Wydaje się, że czasem myli się pojęcie "nawadniania intensywnego" z "niebezpiecznego" – tymczasem liczy się głównie technika aplikacji wody. Największy błąd myślowy to założenie, że skoro np. kropelkowe systemy mogą powodować lokalne przemoczenie, to są równie ryzykowne co deszczowniane – a to nieprawda. W rzeczywistości, deszczownie poprzez zwilżanie całej korony rozprzestrzeniają zarodniki grzybów, a wilgoć utrzymująca się długo na liściach to wręcz zaproszenie dla patogenów. Sadzonkarze i doradcy branżowi regularnie podkreślają, że wybór metody nawadniania to nie tylko kwestia wydajności wodnej, ale też zdrowia roślin. Warto zatem pamiętać, że wybierając system kropelkowy lub podkoronowy, postępujemy zgodnie z najlepszymi praktykami zwalczania parcha i innych chorób grzybowych.