Prawidłowo wskazałeś, że zgodnie ze Zwykłą Dobrą Praktyką Rolniczą zabiegi ochrony roślin w terenie otwartym wolno przeprowadzać tylko wtedy, gdy prędkość wiatru nie przekracza 3,0 m/s. To bardzo istotny parametr – powyżej tej granicy wyraźnie wzrasta ryzyko znoszenia cieczy roboczej, przez co środki ochrony roślin mogą przedostawać się na sąsiednie pola, uprawy czy nawet zabudowania i tereny nieużytków. Z mojego doświadczenia wynika, że wielu rolników nie docenia siły nawet pozornie łagodnego wiatru. A tymczasem już przy 3,5–4,0 m/s drobne kropelki środka potrafią naprawdę daleko odlecieć. To się potem kończy reklamacjami od sąsiadów albo problemami ze szkodami środowiskowymi. Przestrzeganie tej granicy wynika nie tylko z troski o własne uprawy, ale też z obowiązujących przepisów – Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa zwraca na to szczególną uwagę. Ważne, żeby w czasie zabiegów zawsze kontrolować pogodę, korzystać ze sprawdzonych anemometrów i nie lekceważyć nawet chwilowych podmuchów wiatru. Osobiście polecam robić opryski wcześnie rano albo wieczorem, kiedy wiatr wyraźnie słabnie. To pozwala nie tylko skuteczniej chronić rośliny, ale i dbać o relacje z sąsiadami oraz środowisko. Pamiętaj, że przekroczenie tej prędkości może prowadzić do nałożenia kar administracyjnych lub cofnięcia dopłat, więc naprawdę warto tego pilnować.
W praktyce rolniczej bardzo często pojawia się przekonanie, że do 4 m/s czy nawet 4,5 m/s wiatr nie stanowi jeszcze większego zagrożenia przy zabiegach ochrony roślin. Jednak takie założenia są błędne i mogą wynikać z niedoszacowania wpływu wiatru na znoszenie cieczy roboczej. Przekroczenie progu 3,0 m/s bardzo wyraźnie zwiększa szansę, że kropelki środka ochrony zamiast trafić na docelowe rośliny, zostaną przeniesione przez wiatr poza pole. W praktyce bywa tak, że nawet przy 3,5 m/s, szczególnie przy stosowaniu opryskiwaczy z drobną kroplą i wysokim ciśnieniu, znoszenie jest już niekontrolowane. Częstym błędem jest sugerowanie się subiektywnym odczuciem siły wiatru bez pomiarów, co prowadzi do niedocenienia ryzyka. Branżowe normy i przepisy, w tym zalecenia PIORiN oraz etykiety środków ochrony roślin, jednoznacznie wskazują limit właśnie do 3,0 m/s. Przekraczając tę wartość, narażamy się nie tylko na nieskuteczność zabiegu (bo środek zamiast trafić na uprawę, ląduje poza polem), ale również na szkody dla upraw sąsiadów, zanieczyszczenie środowiska, a nawet kary administracyjne. Warto zauważyć, że nawet niewielkie przekroczenie tej granicy – choćby do 3,5 m/s – może mieć poważne konsekwencje w szczególnych warunkach (np. bliskość dróg, zabudowań, pasiek czy upraw wrażliwych). Moim zdaniem kluczowe jest korzystanie z wiarygodnych anemometrów w trakcie zabiegów i nieuleganie pokusie przyspieszania prac na siłę. Dobra praktyka rolnicza to nie tylko skuteczność, ale i odpowiedzialność za środowisko oraz relacje z otoczeniem. Dlatego ograniczenie do 3,0 m/s jest nieprzypadkowe i wynika z doświadczeń branży oraz wymagań prawnych.