Czujnik hallotronowy, czyli popularnie zwany czujnik Halla, działa dokładnie dzięki zjawisku Halla – to jest reakcja na obecność i zmianę pola magnetycznego. Kiedy przez specjalny materiał półprzewodnikowy przepuszczany jest prąd, a jednocześnie działa na niego prostopadle pole magnetyczne, pojawia się napięcie poprzeczne – tak zwane napięcie Halla. To właśnie ta zależność jest wykorzystywana w automatyce, motoryzacji, a nawet w przemyśle do wykrywania położenia wałów, prędkości obrotowej czy nawet jako bezkontaktowe wyłączniki krańcowe. Moim zdaniem to niesamowicie praktyczne rozwiązanie, bo czujniki Halla są całkowicie bezstykowe i nie zużywają się mechanicznie jak tradycyjne kontaktrony. Producenci sprzętu elektronicznego doceniają je za niezawodność i szybki czas reakcji – standardy takich rozwiązań można znaleźć choćby w dokumentacjach IEEE czy nawet w zaleceniach ISO dla układów bezpieczeństwa. Dobrą praktyką jest stosowanie tych czujników w miejscach, gdzie nie można dopuścić do zakłóceń przez pył, wilgoć lub intensywną eksploatację. Tak naprawdę ciężko wyobrazić sobie współczesną elektronikę motoryzacyjną bez ich udziału, np. w ABS czy w systemach pozycjonowania. Naprawdę warto zgłębić temat, bo to podstawa nowoczesnych rozwiązań pomiarowych.
Zdarza się, że czujnik hallotronowy bywa mylony z innymi detektorami, bo sama nazwa nie zawsze brzmi znajomo na pierwszy rzut oka. Wiele osób sądzi, że skoro wykrywa coś dzięki przepływowi prądu, to może reaguje na ruch ładunków albo zmiany napięcia – nic bardziej mylnego. Zasada działania tego czujnika opiera się wyłącznie na efekcie Halla, czyli bezpośredniej reakcji materiału półprzewodnikowego na obecność pola magnetycznego. Nie ma tu znaczenia kierunek przepływu ładunków sam w sobie – oczywiście, one muszą być, bo bez prądu efektem Halla trudno byłoby się cieszyć, ale to pole magnetyczne jest tu kluczowe. Mylenie czujnika hallotronowego z detektorami pola elektrycznego to dość częsta pułapka – w tej roli sprawdzają się raczej czujniki pojemnościowe, które służą do wykrywania obecności/zmiany pola elektrycznego, np. w ekranach dotykowych czy układach alarmowych. Natomiast czujniki napięć to całkiem inna liga – one służą do bezpośredniego pomiaru różnicy potencjałów, a nie do detekcji obecności pola magnetycznego. W praktyce, jeśli ktoś szuka rozwiązania do wykrywania obrotów wału, obecności magnesu lub położenia elementu w maszynie, musi postawić właśnie na technologię Halla. To standard branżowy, szeroko opisany w literaturze technicznej, bo zapewnia dużą trwałość i odporność na zakłócenia. Typowym błędem jest myślenie, że każda zmiana prądu lub napięcia automatycznie oznacza zmianę wykrywaną przez taki czujnik – w rzeczywistości to pole magnetyczne decyduje o wszystkim. Moim zdaniem warto na to uważać, bo w pracy technika automatyka czy mechatronika, dobra znajomość zasady działania czujnika Halla to absolutny must-have.