Diagnostyka katalizatora spalin powinna być przeprowadzona po uruchomieniu i rozgrzaniu silnika, bo tylko wtedy katalizator pracuje w optymalnych warunkach temperaturowych. W praktyce, dopiero po osiągnięciu przez silnik odpowiedniej temperatury roboczej katalizator zaczyna skutecznie redukować szkodliwe związki w spalinach, takie jak tlenki azotu, węglowodory czy tlenek węgla. Moim zdaniem wielu mechaników bagatelizuje tę kwestię, a przecież zgodnie z instrukcjami diagnostycznymi renomowanych producentów (np. Bosch, Delphi), pomiary parametrów pracy katalizatora powinny być wykonywane wtedy, gdy jest on już w stanie aktywności, czyli rozgrzany po kilku minutach pracy silnika. Tylko wtedy pomiar sond lambda przed i za katalizatorem daje rzetelne dane o jego wydajności. Z mojego doświadczenia wynika, że wykonanie diagnostyki na zimnym silniku często prowadzi do fałszywych diagnoz – czasem można podejrzewać uszkodzenie katalizatora, a to tylko kwestia niedogrzania. Dobrą praktyką, zalecaną nawet przez normy Euro, jest wykonywanie testów emisji i efektywności katalizatora po kilku minutach pracy na biegu jałowym albo po krótkiej jeździe. Takie podejście pozwala realnie ocenić, czy katalizator spełnia swoje zadanie i czy spełnia wymagania stawiane przez aktualne normy ochrony środowiska.
Wiele osób sądzi, że diagnostykę katalizatora warto robić w trakcie jazdy testowej albo nawet przed uruchomieniem silnika czy na stole diagnostycznym po demontażu. To dość częsty błąd wynikający z nieporozumienia, jak działa katalizator i jakie warunki są potrzebne do jego prawidłowej pracy. Katalizator jest urządzeniem, które osiąga pełną efektywność dopiero w wysokiej temperaturze – zazwyczaj powyżej 300°C. Jazda testowa czasem wydaje się dobrym rozwiązaniem, bo obciąża układ wydechowy, ale tak naprawdę trudno wtedy o wiarygodny, powtarzalny odczyt parametrów, a wiele sterowników silnika wprowadza zmiany dawki paliwa czy tryb pracy, co może zaburzyć wyniki. Jeśli chodzi o diagnostykę na stole po demontażu, to jest to rozwiązanie mocno problematyczne – po pierwsze, rzadko stosowane w warsztatach, a po drugie, taki test jest niewiarygodny, bo nie odtwarza normalnych warunków pracy katalizatora, nie ma odpowiedniego przepływu gazów i temperatury jak w aucie. Diagnostyka na postoju przed uruchomieniem silnika już w ogóle nie ma sensu, bo katalizator wtedy jest zimny, a bez temperatury nie zachodzą w nim żadne istotne reakcje chemiczne. W praktyce największym błędem jest nieuwzględnienie faktu, że temperatura to podstawa prawidłowej diagnostyki katalizatora – bez niej nie wykryjemy ani realnych uszkodzeń, ani niepotrzebnie nie wymienimy sprawnych części. Przekonanie, że można ocenić stan katalizatora bez rozgrzania silnika, bierze się z braku zrozumienia jego roli i dynamicznych procesów chemicznych zachodzących w środku. W branży przyjęło się, że testy i odczyty parametrów – zwłaszcza z sond lambda – wykonuje się dopiero po osiągnięciu przez silnik temperatury roboczej i ustabilizowaniu pracy katalizatora. To podstawowa zasada, którą warto zapamiętać, bo pozwala oszczędzić czas, nerwy i pieniądze podczas serwisowania układów wydechowych.