Klema pirotechniczna to naprawdę bardzo istotny element systemów bezpieczeństwa w nowoczesnych samochodach. Jej głównym zadaniem jest automatyczne odcięcie akumulatora w momencie wykrycia kolizji lub poważnego uderzenia. Mechanizm działa na zasadzie małego ładunku pirotechnicznego, który – w razie potrzeby – uruchamia się błyskawicznie i rozłącza połączenie elektryczne. To ważne, bo po wypadku często dochodzi do uszkodzeń instalacji elektrycznej, co grozi pożarem lub porażeniem prądem ratowników. Moim zdaniem takie rozwiązania pokazują, jak poważnie producenci traktują bezpieczeństwo zarówno kierowców, jak i służb ratowniczych. Na przykład w Mercedesach czy BMW takie elementy są już standardem. Dodatkowo, zgodnie z wymaganiami norm bezpieczeństwa, jak ISO 26262, minimalizowanie ryzyka zwarć i pożarów po kolizji stało się taką trochę branżową oczywistością. W praktyce, po aktywacji klemy pirotechnicznej samochód nie pozwala już uruchomić silnika, a większość układów elektrycznych zostaje odcięta od zasilania. To kolejny krok w stronę lepszej ochrony życia i ograniczenia skutków wypadków – taka niepozorna część, a tyle potrafi zdziałać.
Wiele osób automatycznie kojarzy elementy pirotechniczne w samochodzie z wystrzałem poduszek gazowych lub zadziałaniem napinaczy pasów bezpieczeństwa, co jest całkiem zrozumiałe, bo te systemy bywają najgłośniejsze podczas wypadku. Jednak klema pirotechniczna działa nieco inaczej i ma zupełnie inne zadanie. Nie odpowiada za zwiększenie wydajności akumulatora przy rozruchu – to jest raczej kwestia jakości samego akumulatora, rozrusznika czy przewodów. Z kolei blokowanie pasów bezpieczeństwa podczas kolizji realizowane jest przez specjalne napinacze pirotechniczne, ale one nie mają nic wspólnego z klemą na biegunie akumulatora. Jeśli chodzi o wystrzał poduszek gazowych, to tutaj rolę grają dedykowane czujniki i sterowniki oraz generatory gazu, natomiast klema pirotechniczna odcina zasilanie dopiero po wykryciu wypadku, co pozwala uniknąć ryzyka pożaru czy przepięć w instalacji. Często spotykam się z myśleniem, że każda „pirotechnika” w aucie to od razu poduszka lub pas – ale branżowe standardy i dobre praktyki jasno rozdzielają te funkcje. W praktyce, po kolizji, odcięcie akumulatora to często pierwsza linia ochrony przed poważniejszymi konsekwencjami, na przykład pożarem po zwarciu przewodów. Moim zdaniem warto zapamiętać, że każda część samochodowej „pirotechniki” ma swoją własną, dobrze przemyślaną rolę i nie należy ich ze sobą mylić, bo to może prowadzić do niebezpiecznych uproszczeń.