Lampka kontrolna numer 2, czyli ta z trójkątem i dwoma okręgami dookoła oraz strzałką, faktycznie sygnalizuje problem w układzie ESP, czyli elektronicznej stabilizacji toru jazdy. To jest taki system, który śledzi, czy auto nie wpada w poślizg i pomaga kierowcy opanować sytuację, automatycznie dopasowując hamowanie i moc na kołach. Najczęściej, jeśli ESP wykryje usterkę, to właśnie taka kontrolka się zapala na desce rozdzielczej. W praktyce, gdy ta lampka świeci, lepiej zachować ostrożność, bo auto nie będzie wspierać kierowcy w krytycznych momentach, na przykład na śliskiej nawierzchni czy podczas gwałtownego skrętu. Dobrą praktyką jest wtedy nie tylko zwolnić, ale i sprawdzić układ w warsztacie – moim zdaniem szkoda ryzykować, bo ESP potrafi naprawdę uratować skórę. Fajnie wiedzieć, że zgodnie z wymaganiami UE, większość nowoczesnych aut już to ma na pokładzie. Z mojego doświadczenia wynika, że ludzie często bagatelizują tę lampkę, a to poważny błąd – ESP to jeden z kluczowych systemów bezpieczeństwa aktywnego. Jak widzisz tę kontrolkę, warto działać szybko – nawet jeśli auto jeździ dalej normalnie, coś tam już nie gra w elektronice.
Często spotykam się z sytuacją, gdzie osoby mylą lampki kontrolne na desce rozdzielczej, szczególnie gdy są one podobne kolorystycznie i mają ogólne symbole ostrzegawcze. Jeśli ktoś wskazuje inną lampkę niż ta z trójkątem i podwójnymi okręgami oraz strzałką, to najczęściej wynika to z braku znajomości konkretnych piktogramów albo z założenia, że każda lampka z wykrzyknikiem oznacza coś ogólnego lub bardzo groźnego. Przykładowo, ta pierwsza lampka z symbolem przypominającym oponę z wykrzyknikiem dotyczy systemu monitorowania ciśnienia w oponach (TPMS), a nie układu ESP – i to jest częsty błąd, bo obie są żółte i ostrzegają o czymś związanym z bezpieczeństwem, ale zupełnie o czym innym. Kolejna lampka, ta z samymi okręgami i liniami, odnosi się do zużycia klocków hamulcowych, a nie do jakiejkolwiek elektroniki stabilizującej auto. Ostatnia lampka, czyli sama żółta ramka z trójkątem i wykrzyknikiem, oznacza ogólne ostrzeżenie (czasem to tzw. „check control”), a nie konkretnie ESP. Z mojego doświadczenia wynika, że największy problem to nieumiejętność powiązania symbolu z konkretną funkcją pojazdu – wielu ludzi nie czyta instrukcji i zdaje się na intuicję. Takie podejście prowadzi do pomijania istotnych sygnałów lub przeciwnie – do niepotrzebnego stresu, gdy zapali się lampka od TPMS. Najlepszą praktyką jest dokładne rozeznanie, co oznaczają konkretne kontrolki. Branżowe standardy jasno określają, jakie piktogramy są przypisane do konkretnych układów, zwłaszcza w autach produkowanych po 2014 roku, gdzie ESP to już standard i musi mieć swój osobny, zrozumiały komunikat na desce. Moim zdaniem, warto raz na jakiś czas zerknąć do instrukcji pojazdu, bo to naprawdę może uchronić przed niepotrzebnymi nerwami albo poważnymi konsekwencjami na drodze. Dobrze też wiedzieć, że każda lampka żółta ma inny priorytet i nie każda koniecznie oznacza, że trzeba natychmiast zjeżdżać z drogi – ale w przypadku ESP trzeba zachować większą czujność.