Wybrałeś czujnik numer 3, czyli czujnik tylnego lewego koła – i to jest prawidłowa odpowiedź. W praktyce serwisowej najważniejsze jest, aby wartości zmierzone podczas diagnostyki mieściły się w określonych przez producenta przedziałach. W tym przypadku napięcie na wtyku 2 powinno być między 0 a 0,2 V, natomiast opór pomiędzy wtykami 1 i 34 powinien być poniżej 1 Ω. Czujnik nr 3 ma napięcie 0,05 V (czyli mieści się spokojnie w zakresie) oraz opór 0,30 Ω – też jest poniżej granicy 1 Ω. To są dokładnie te wartości, które wskazują na sprawność sensora. W realnych naprawach często pomija się drobne odchyły, ale moim zdaniem tutaj nie ma wątpliwości – ten czujnik spełnia oba kryteria. Takie podejście jest zgodne z dobrymi praktykami branżowymi: zawsze porównuj wyniki z dokumentacją techniczną i nie patrz tylko na jeden parametr. Warto pamiętać, że jakikolwiek wzrost oporu ponad normę oznacza potencjalne uszkodzenie żyły przewodu albo samego elementu pomiarowego. Często w warsztacie spotykam się z sytuacją, gdzie początkujący mechanicy skupiają się tylko na napięciu – a przecież opór jest równie ważny, zwłaszcza przy wykrywaniu przerwanych lub skorodowanych przewodów. Z tego powodu czujnik nr 3 jest poprawny zarówno od strony napięcia, jak i rezystancji – i to właśnie on jest sprawny technicznie.
Wybór innego czujnika niż numer 3 wynika zazwyczaj z pobieżnej analizy danych, co często zdarza się przy pracy z tabelami diagnostycznymi. Kluczowe są tutaj dwie wytyczne producenta: napięcie na wtyku 2 powinno się mieścić w granicach 0–0,2 V, a opór pomiędzy wtykami 1 i 34 nie powinien przekraczać 1 Ω. Wielu uczniów skupia się tylko na jednym z parametrów, np. zauważa, że napięcie jest w normie i zupełnie pomija opór, lub odwrotnie. Niestety, żeby czujnik uznać za sprawny, muszą być spełnione oba warunki jednocześnie. Przykładowo, czujnik numer 1 ma napięcie 0,10 V, czyli jest OK, ale opór wynosi już 1,20 Ω, co jest powyżej zalecanej wartości – to już sygnał, że czujnik albo przewód mogą mieć uszkodzenie (np. częściowe przerwanie żyły lub początki korozji). Czujnik numer 2 z kolei ma 0,25 V, więc przekracza dopuszczalny zakres napięcia, mimo że opór jest poniżej 1 Ω. To typowy przypadek, gdzie można się pomylić, patrząc tylko na jeden parametr – a w praktyce każdy odstęp od normy przekłada się na ryzyko błędnego działania ABS-u, co bezpośrednio wpływa na bezpieczeństwo jazdy. Czujnik numer 4 jest jeszcze dalej od normy: napięcie jest co prawda dobre, ale opór aż 1,50 Ω, co wyraźnie wskazuje na problem z połączeniem lub wewnętrzną usterką. Moim zdaniem, w diagnostyce ABS nie wolno lekceważyć nawet niewielkich odchyleń, bo takie drobiazgi często prowadzą do trudnych do wyłapania usterek, które objawiają się dopiero podczas nagłych sytuacji na drodze. Dobre praktyki branżowe podkreślają, że tylko dokładna i skrupulatna analiza obu parametrów daje pewność co do sprawności elementu. Warto zawsze mieć w głowie, że przy elektronice samochodowej margines błędu jest naprawdę niewielki, a nadmierne uproszczenie diagnostyki szybko się mści.